Piłkarze Sevilli pokonali Liverpool 3:1 w finale Ligi Europejskiej w Bazylei i sięgnęli po to trofeum po raz trzeci z rzędu. Cały mecz w barwach hiszpańskiego zespołu rozegrał Grzegorz Krychowiak.

Liverpool - Sevilla 1:3 (1:0).

Bramki: dla Liverpoolu - Daniel Sturridge (35); dla Sevilli - Kevin Gameiro (46), Coke (64, 70).

Sędzia: Jonas Eriksson (Szwecja).

Liverpool: Simon Mignolet - Nathaniel Clyne, Dejan Lovren, Kolo Toure (83. Christian Benteke), Alberto Moreno - Adam Lallana (73. Joe Allen), James Milner, Emre Can, Roberto Firmino (69. Divock Origi), Philippe Coutinho - Daniel Sturridge.

FC Sevilla: David Soria - Mariano Fereira, Adil Rami (78. Timothee Kolodziejczak), Daniel Carrico, Sergio Escudero - Coke, Grzegorz Krychowiak, Steven N'Zonzi, Ever Banega (90+3. Sebastian Cristoforo), Vitolo - Kevin Gameiro (89. Vicente Iborra).

Po dosyć niemrawym początku, w pierwszej połowie nieco bardziej zarysowała się przewaga Liverpoolu. Potwierdzeniem tego był gol w 35. minucie Daniela Sturridge'a, który wykorzystał podanie Philippe Coutinho i efektownym strzałem zewnętrzną częścią stopy trafił do bramki rywali. Angielski zespół nabrał pewności siebie i wydawało się, że kolejne bramki dla "The Reds" są kwestią czasu.

Jednak po przerwie role diametralnie się odwróciły. Piłkarze Sevilli od razu ruszyli do ataku i błyskawicznie przyniosło to efekt. Mariano, który popełnił błąd przy stracie bramki, popisał się niesamowitą szarżą prawą stroną boiska, wbiegł w pole karne rywali i wyłożył piłkę Kevinovi Gameiro. Ten tylko wysunął nogę i z kilku metrów trafił do bramki.

Chwilę później Gameiro miał okazję na drugą bramkę, ale tym razem został powstrzymany. W 60. minucie Francuz zmarnował jeszcze lepszą okazję, bo znalazł się sam przed Simonem Mignoletem, który instynktownie interweniował. Piłkarze angielskiego zespołu byli wyraźnie zaskoczeni takim początkiem drugiej części spotkania. Jednak do końca meczu nie potrafili się otrząsnąć.

W 64. minucie podopieczni Unaia Emery'ego wyszli na prowadzenie. Akcję Vitolo wykończył precyzyjnym strzałem z linii pola karnego Coke. Niespełna sześć minut później strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu, po tym jak piłka trafiła do niego przypadkowo po odbiciu od jednego z piłkarzy "The Reds". Ci z kolei mieli ogromne pretensje, reklamując pozycję spaloną Coke. Szwedzki sędzia Jonas Eriksson po konsultacji ze swoim asystentem ostatecznie uznał bramkę.

Kontrowersje były również w pierwszej połowie, kiedy piłkarze angielskiego zespołu dwukrotnie domagali się rzutu karnego za zagranie ręką. W jednej z tych sytuacji negatywnym bohaterem mógł być Krychowiak, ale arbiter nie dopatrzył się nieprzepisowego zagrania.

(mn)