"Nieważne, czy bramkę zdobyłem piętą, głową czy z karnego. Najważniejsze, że w końcu mi się to udało i mam nadzieję, że w następnych meczach ta strzelecka forma już będzie normalna" - tak Robert Lewandowski podsumował swój występ w wygranym 5:0 meczu eliminacji MŚ 2014 z San Marino. "To zwycięstwo doda nam trochę pewności siebie. W eliminacjach ciągle się liczymy" - podkreślał zaś Artur Boruc.

Po meczu Lewandowski przyznał, że gra reprezentacji nie była idealna, ale podkreślał jednocześnie, że również warunki idealne nie były. Może nasza gra nie wyglądała rewelacyjnie, brakowało trochę konsekwencji, ale biorąc pod uwagę wynik jestem zadowolony. Boisko było twarde, ciężkie, dlatego ta piłka nie chodziła tak, jakbyśmy chcieli - mówił. Przed tymi eliminacjami nie byliśmy faworytem i trzeba to sobie jasno powiedzieć. Sytuacja w grupie jest taka, że jeszcze wszystko jest możliwe. Teraz mecz z Mołdawią będzie niezwykle ważny i na pewno będziemy walczyli z wiarą w awans - zapewniał.

O chęci walki o awans zapewniał również Jakub Kosecki. Wygraliśmy 5:0, ale mogło być więcej. Trudno mi oceniać swoje występy w tych dwóch meczach, ale stać mnie na więcej, dużo więcej. Tą moją bramkę bardzo cenię, ale oddałbym ją za zwycięstwo z Ukrainą. Uważam, że stać nas na awans, ale czeka nas ciężka praca - mówił.

Mecz z Ukrainą, przegrany przez biało-czerwonych w fatalnym stylu 1:3, wspominał również nasz reprezentacyjny bramkarz Artur Boruc. Przy okazji dziwił się reakcji kibiców na Marcina Wasilewskiego, którego na Stadionie Narodowym powitały gwizdy. Jeśli chodzi o Marcina Wasilewskiego, to chciałem mu pogratulować 60. meczu w reprezentacji. Tym bardziej, że on chyba spodziewał się innej reakcji kibiców, ale wiadomo, jak jest. Byliśmy na to przygotowani. Ale kibice pokazali też, że potrafią być z nami, przede wszystkim tym, że przyszli - mówił. Wiadomo, że po meczu z Ukrainą atmosfera wokół kadry nie była dobra, dlatego cieszę się przede wszystkim z tego, że to zwycięstwo doda nam trochę pewności siebie. W eliminacjach ciągle się liczymy, mamy tyle samo punktów co Ukraina, a proszę sobie przypomnieć, jaka tam zapanowała euforia, gdy wygrali z nami - podsumował.