Historyczny występ Roberta Lewandowskiego w Lidze Mistrzów! Polak strzelił cztery gole i dał Borussii Dortmund wygraną 4:1 w meczu półfinałowym z Realem Madryt. W tej edycji rozgrywek ma już na koncie 10 trafień. Lepszy jest jedynie Cristiano Ronaldo.

Reprezentant Polski rozpoczął wielkie strzelanie już w 8. minucie. Z lewej strony świetnie dośrodkował Marcel Schmelzer, a w pole karne wbiegł "Lewy", który otoczony obrońcami z najbliższej odległości wślizgiem posłał piłkę do bramki.

Na początku drugiej połowy kibice byli nieco przygaszeni, bo chwilę przed końcem pierwszej po błędzie Matsa Hummelsa wyrównał Cristiano Ronaldo i sytuacja Borussii nie wyglądała najlepiej. Ale Lewandowski dopiero rozpoczynał swój koncert. W 50. minucie na bramkę Diego Lopeza uderzał Reus, ale piłka po jego strzale wpadła pod nogi Polaka, który tylko dopełnił formalności.

Kibice Borussii nie zdążyli jeszcze wykrzyczeć się po bramce na 2:1, a piłka w 55. minucie znów nieco przypadkiem trafiła do Lewandowskiego, który zwodem ośmieszył defensorów Realu i podwyższył wynik, kompletując hat-tricka.

W 67. minucie pewnie wykonał z kolei rzut karny, po faulu na Marco Reusie, i ustalił wynik spotkania. Tym samym zapewnił sobie pewne miejsce na czołówkach wszystkich czwartkowych sportowych dzienników.

Dzięki czterem trafieniom Polak ma już na koncie w tych rozgrywkach 10 goli i zajmuje w klasyfikacji strzelców drugie miejsce. O dwie bramki więcej ma Cristiano Ronaldo. Lewandowski dzięki swojemu wyczynowi został także dziewiątym piłkarzem w historii Ligi Mistrzów, który zdobył cztery gole w jednym meczu.

Mourinho: Pomogliśmy mu własnymi błędami

Nie upilnowaliśmy Lewandowskiego, choć wiemy jak on gra. Wiemy o nim wszystko, chłopak zasługuje na uznanie, ale pomogliśmy mu własnymi błędami - powiedział po meczu trener Realu Jose Mourinho. Wygrała drużyna, która dominowała na boisku fizycznie i mentalnie. Mam jednak wątpliwości przy kilku bramkach: czy był spalony przy drugiej, bo nie widziałem jeszcze powtórek telewizyjnych, czy słusznie podyktowano rzut karny. Walka jednak się nie skończyła i wszystko jest jeszcze możliwe - podkreślił.

Spokojnie do wyniku swojej drużyny podchodzi także trener zwycięzców. Trzeba jeszcze pojechać do Madrytu i to wcale nie będzie spacerek w sanatorium. Trzeba będzie brutalnie walczyć o to, by nie stracić piłki - zauważył szkoleniowiec Borussii Juergen Klopp. Wspaniale zagraliśmy w drugiej połowie. To jest po prostu niesamowite! - komentował.

Dwie niemieckie drużyny zagrają w finale?

W środowym meczu zagrali także Jakub Błaszczykowski, który zszedł z boiska w 83. minucie i Łukasz Piszczek, który został zmieniony minutę później.

Wygrana 4:1 znacząco przybliżyła Borussię do awansu do finału. Drużyna Juergena Kloppa może zmierzyć się na Wembley z Bayernem Monachium, który we wtorek zdeklasował Barcelonę.