Część uczestniczek lekkoatletycznych mistrzostw świata w Dosze jest oburzona pomysłem zamontowania kamer w blokach startowych. Zawodniczki narzekają, że filmowanie ich od dołu, gdy się rozciągają czy kucają, jest dla nich bardzo krępujące.

W blokach startowych zamontowano dwie kamery. Celem tego rozwiązania miało być pokazanie emocji, jakie towarzyszą zawodnikom tuż przed najważniejszym startem sezonu. Problem jednak w tym, że kamery pokazują nie tylko napięcie mięśni twarzy tuż przed startem, bo najpierw trzeba zająć miejsce w blokach.

Uczestniczki mistrzostw podkreślają, że filmowanie ich od dołu, gdy się rozciągają czy kucają, odbiera im intymność.

Gdy wchodzę w bloki nad tą kamerą, mam bardzo nieprzyjemne uczucie. Nie wiem, czy chciałbyś być nagrywany od dołu będąc tylko w bieliźnie - tłumaczy niemiecka sprinterka Gina Lueckenkemper dodając, że nie sądzi, by w rozwój kamer zaangażowana była kobieta.

Także jej koleżanka z niemieckiej kadry - Tatjana Pinto podkreśla, że nowe rozwiązanie jest krępujące.

Sprinterki przekonały szefów Niemieckiego Związku Lekkoatletyki do złożenia protestu. Wygląda na to, że nie byliśmy jedynymi, którzy protestowali - podkreśliła Lueckenkemper.

Kamery nie znikną z bloków startowych, ale organizatorzy obiecali, że obraz z nich będzie zaczerniony aż do momentu, w którym zawodnicy zajmą miejsca, a zapis wideo codziennie będzie kasowany z serwerów.

Interia/RMF FM