Po słabym występie polskich skoczków w zawodach Pucharu Świata w norweskim Trondheim sztab szkoleniowy reprezentacji postanowił, że Adam Małysz i spółka nie wystartują w najbliższym konkursie w Pragelato. Mamy ewidentny problem z prędkościami, będziemy musieli go jak najszybciej wyeliminować - tłumaczył w "Przeglądzie Sportowym" trener kadry Łukasz Kruczek.

To nie jest kwestia dwóch, trzech dziesiątych, brakuje nam około kilometra na godzinę. To tak, jakby nasi zawodnicy skakali w konkursie z rozbiegu krótszego o jedną belkę. W ten sposób nie można walczyć o wartościowe wyniki. Analizujemy skoki pod względem technicznym i owszem, znajdujemy błędy. Natomiast nawet z nimi, gdyby szybkości na rozbiegu były lepsze, dałoby się walczyć. Tymczasem wszystkim brakuje, średnio licząc, po około 5 metrów w skoku - dodał Kruczek.

Takie skoki, jakie widzieliśmy w Trondheim, nikogo nie cieszą. Rusza trudna do opanowania machina, za chwilę zaczęłaby się nerwówka. Chcemy to jak najszybciej zatrzymać. Wracamy na mniejszą skocznię, gdzie przygotujemy podkład i pojedziemy do Engelbergu - stwierdził szkoleniowiec.

Adam będzie daleko skakał. Trzeba wrócić do podstaw. Potrzebujemy takich skoków jak w Lillehammer, gdzie trenowaliśmy przed sezonem. Potrzebujemy kilkunastu, może 20 skoków na małym obiekcie, by wszystko zaskoczyło tak jak wcześniej - podkreślił Kruczek.