Zakwaterowali nas w skandalicznych warunkach. To złośliwość wobec mistrzyni olimpijskiej - grzmi na łamach "Gazety Wyborczej" trener Justyny Kowalczyk Aleksander Wierietielny. Jutro nasza najlepsza biegaczka rozpocznie zmagania w Pucharze Świata w szwedzkim Gaellivare. Niestety Polka będzie musiała zmagać się nie tylko z przeciwniczkami.

Szwedzi potraktowali nas źle, szczególnie Justynę, czyli jedną z najlepszych zawodniczek świata - mówi Aleksander Wierietielny. Warunki bytowe i żywnościowe, które mamy, są nie do przyjęcia dla zawodników tej klasy. Mieszkamy w zwykłym, letniskowym domku. 13 km od tras i dwa razy dziennie trzeba dojeżdżać. Dom jest nieprzystosowany do zimy, podłoga zimna jak diabli, więc kaloryfery grzeją jak szalone. I albo jest gorąco i sucho, albo zimno i wilgotno. Kiedy ktoś korzysta z łazienki, budzą się wszyscy, bo woda w rurach huczy w całym domku - wylicza trener Justyny Kowalczyk.

Podkreśla, że "wymogi FIS są takie, że zawodnik powinien mieć pokój z łazienką". Mamy jedną na cztery osoby. I tak lepiej, bo obok w domku jest jedna łazienka na sześć osób. Gospodarze się starają, ale organizatorzy nie uświadomili, ich kto i po co do nich przyjeżdża - komentuje sfrustrowany szkoleniowiec.