To miała być transferowa bomba, a wyszedł... niewypał. Kamil Grosicki, którego przenosiny ze Stade Rennes do angielskiego Burnley FC niespodziewanie nie doszły do skutku, nie kryje żalu do właścicieli francuskiego klubu. "Były różne obietnice, były słowa, które w ostatnim momencie zostały anulowane" - powiedział zawodnik dziennikarzom w Warszawie.

To miała być transferowa bomba, a wyszedł... niewypał. Kamil Grosicki, którego przenosiny ze Stade Rennes do angielskiego Burnley FC niespodziewanie nie doszły do skutku, nie kryje żalu do właścicieli francuskiego klubu. "Były różne obietnice, były słowa, które w ostatnim momencie zostały anulowane" - powiedział zawodnik dziennikarzom w Warszawie.
Kamil Grosicki na warszawskim lotnisku Chopina po powrocie reprezentacji Polski z Euro 2016 we Francji (1 lipca 2016) /Paweł Supernak /PAP

Grosicki w środę opuścił zgrupowanie polskiej kadry, poprzedzające pierwszy mecz w eliminacjach MŚ 2018, i poleciał do Anglii, by podpisać kontrakt z Burnley FC. Ostatecznie jednak kluby nie doszły do porozumienia. Jak sugerował po powrocie do Warszawy Grosicki, wina leżała po stronie władz francuskiej ekipy.

Żałuję, że nie zagram w mojej wymarzonej lidze, czyli Premier League. Transfer był bardzo blisko. I był... drogi. Klub (Burnley FC - red.) bardzo mnie cenił, jeśli chciał zapłacić takie pieniądze. Ale na ostatniej prostej wszystko się popsuło - relacjonował zawodnik w rozmowie z dziennikarzami.

Nie tylko ja nie byłem do końca dogadany co do warunków kontraktowych, ale też nie byłem dogadany ze swoim klubem, Stade Rennes. I tam wyszedł duży problem - powiedział, po czym zaznaczył: Dla mnie czasami słowo jest ważniejsze niż papier, niż podpis. Zostałem niesprawiedliwie potraktowany. Jak dodał: Nie do końca z szacunkiem potraktowano to, co zrobiłem dla klubu.

Były różne obietnice, były słowa, które w ostatnim momencie zostały anulowane. (...) Sytuacja jest ciężka, ale ja sobie z nią poradzę. Trener Nawałka powiedział mi dzisiaj: "To, co cię nie zabija, to cię wzmacnia" - mówił piłkarz.

Tak musiało być. Teraz pozostaje mi tylko walczyć na boisku. Zobaczymy, jaka będzie moja sytuacja we Francji. Wczoraj padło bardzo dużo mocnych słów z jednej i z drugiej strony. (...) Na pewno zawiodłem się na niektórych osobach - przyznał.

Wracam do klubu, muszę zrobić wszystko, żeby grać, żeby wywalczyć sobie miejsce (w składzie - red.). Jaka będzie moja przyszłość - zobaczymy. (...) Idę do przodu i mam nadzieję, że wszystko sobie w klubie poukładam. Będę grał dla Stade Rennes najlepiej, jak potrafię - zapewnił.

(edbie)