"Myślałem, że ludzie chcą go zniszczyć. Dzisiaj nie wierzę w żadne jego słowo. Czy on w ogóle był chory na raka? Nie widziałem dokumentów" - tak dopingowe wyznanie Lance’a Armstronga komentuje w rozmowie z Kubą Wasiakiem były kolarz Zenon Jaskuła. "Trzeba go zmusić do podania nazwisk, bo myślę, że nie oszukiwał sam. Czas najwyższy, żeby dobrać się do ludzi, którzy przymykali oko. Musi być czystka" - podkreśla.

Kuba Wasiak: Jak pan przyjął wyznanie dopingowe Lance’a Armstronga?

Zenon Jaskuła: Nie była to taka typowa wypowiedź na konferencji prasowej. To było nagrane - jak słyszę - dwa dni temu. I jest pytanie, czy cała informacja poszła tak, jak chcieli czy częściowo?

Przyznał się i dobrze, że po tylu latach się przyznał. Szkoda tylko, że oszukiwał przede wszystkim kibiców przez tyle lat.

Pan bardzo często powtarzał, że wierzy w niewinność Armstronga. Czy dziś czuje się pan podwójnie, szczególnie oszukany? 

Nie myślałem, że to mogło działać na taką skalę. Były jakieś podejrzenia. Ale myślałem, że ludziom bardziej zależy na tym, żeby zniszczyć jego fundację, wszystko, co osiągnął. Dzisiaj mogę powiedzieć, że patrzę na to trochę inaczej. Czy on w ogóle był chory na raka? Nie widziałem dokumentów. Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie wierzę w żadne jego słowo, bo skoro tyle lat oszukiwał, to dzisiaj tak samo może oszukiwać.

Brałem, bo brali prawie wszyscy - tak mówi Armstrong. Pan się ścigał w latach 90. Czy rzeczywiście doping w kolarskim peletonie był wtedy na porządku dziennym?

Nie. Przecież ja też mogę powiedzieć, że wszyscy w Polsce jeżdżą po pijaku albo wszyscy w Polsce kradną samochody - jak niektórzy Niemcy mówili. Nieraz mnie sprawdzali, mówili: Taki dobry samochód to na pewno kradziony.

To, że "wszyscy brali", to też takie oszczerstwo. Gdyby wszyscy brali, to on by nie wygrał siedem razy.

Ale Armstrong nie chce za bardzo mówić o nazwiskach.

Trzeba go zmusić do mówienia, do podania nazwisk. Skoro oszukiwał, to myślę, że nie oszukiwał sam.

Czy pan jest bardziej rozczarowany faktem, że on brał doping, czy tym, że przez taki długi czas ukrywał prawdę?

Jednym i drugim. Gdzie byli ludzie, którzy brali pieniądze za szukanie środków antydopingujących i nie mogli znaleźć, a teraz po latach okazuje się, że coś tam było. A być może było to ukrywane? Na zasadzie: Armstronga nie dotykajcie - innych możecie karać, zawieszać. Nawet (Jan) Ullrich poszedł na dwa lata w zawieszeniu, a skoro w tym czasie "wszyscy brali", to dlaczego Ullricha chwycono i ukarano, a Armstronga nie?

Czy Armstrong może odbudować swój autorytet, swoją wiarygodność?

Myślę, że już teraz nie. Teraz może kręcić filmy w Hollywood, może występować w jakichś innych serialach... Skoro oszukiwał przez tyle lat i po zakończeniu kariery jeszcze twierdził, że nie stosował dopingu, pod przysięgą, to jak można komuś takiemu zaufać? Komuś, kto skłamał nie raz, tylko siedem razy?

Co dalej z kolarstwem? Mówi się, że może wypaść z programu igrzysk olimpijskich. Podniesie się?

Myślę, że musi być czystka. Jak ktoś kiedyś powiedział: Orzeł musi zrobić kupę do gniazda, żeby wyczyścić to i posprzątać, bo inaczej nie posprząta.

Myślę, że całe kolarstwo, cały sport musi być oczyszczony. Czas najwyższy, żeby dobrać się też do tych ludzi, którzy przymykali oko - bo nie rozumiem: ktoś wziął jakąś niedozwoloną rzecz i poszedł na dyskwalifikację na dwa lata, a tutaj tyle lat i nic?