Okres świąteczno-noworoczny nie jest dla Jerzego Janowicza najłatwiejszym momentem w roku. Najlepszy polski tenisista Boże Narodzenie i sylwestra spędzi w domu, ale już 1 stycznia wyleci do Australii. "Przez cały czas są treningi. Nie ma zmiłuj" - przyznał Janowicz, który liczy na dobry występ w wielkoszlemowym Australian Open.

Młody tenisista nie należy do osób, które z niecierpliwością oczekują świąt Bożego Narodzenia. Nie lubi wigilijnych potraw, a sylwestra spędzi w domu. To dla niego bardzo ciężki okres. Niedawno mówił mi nawet, że w ogóle nie cieszy się na te święta, bo nie ma w tym czasie co jeść. Nie lubi karpia, bo za dużo w nim ości. Nie przepada też za pierogami i zupą grzybową. Musi się jednak męczyć i na siłę jeść to, co ja przygotuję, bo są to potrawy typowo wigilijne - powiedziała mama tenisisty Anna Janowicz.

Syn potwierdza jej słowa dodając, że w okresie świątecznym nie może liczyć na żadne "zamienniki". To dla mnie trudny okres, który  muszę przetrwać. Cały czas trenuję, więc muszę jeść, a potraw wigilijnych nie lubię. Zmuszam się do nich, bo nie mam innego wyjścia. Pizzerie są zamknięte - stwierdził Janowicz.

Oczekiwanie na Australian Open

Święta i sylwestra spędzi w domu, ale nie jest to dla niego okres wypoczynku. Przez cały czas są treningi. Nie ma zmiłuj. Nawet podczas świąt trzeba ciężko pracować. 1 stycznia wylatuję na turniej kontrolny do Nowej Zelandii, więc nie mam planów na ostatni dzień roku. Nie lubię zresztą z tej okazji nigdzie wychodzić i zazwyczaj sylwestra spędzam w domu. W tym roku też tak będzie - wyjaśnił Janowicz.

W Nowy Rok tenisista rozpocznie długą podróż do Nowej Zelandii, z przystankami we Frankfurcie i Singapurze. 3 stycznia w południe ma wylądować w Auckland, gdzie cztery dni później rozpocznie się turniej, który będzie dla niego jedynym sprawdzianem przed wielkoszlemowym Australian Open.

Nie ukrywa, że na południowej półkuli największym problemem będzie dla niego pogoda. W tym okresie różnica temperatur między Polską i Australią jest ogromna. Tam będzie grubo powyżej 35 stopni Celsjusza i to będzie dla mnie ogromny problem. Z różnicą czasu sobie poradzę - podkreślił Janowicz.

Cel - poprawa miejsca w rankingu

Oprócz występów w Nowej Zelandii i Australii Janowicz chce się również z dobrej strony zaprezentować we Wrocławiu, gdzie na początku lutego reprezentacja Polski w rozgrywkach Pucharu Davisa zmierzy się ze Słowenią. To trzy najważniejsze turnieje na nadchodzący sezon. W Davis Cup będziemy grali w najmocniejszym składzie, starając się o pierwszy w historii awans do grupy światowej - powiedział. Dodał, że choć na nadchodzący rok nie stawia sobie konkretnych "celów rankingowych", to w klasyfikacji ATP chciałby poprawić 26. lokatę, na której zakończył rok 2012. Rok bardzo udany, do którego startował z 221. pozycji. Sezon rozpocząłem z nowym trenerem od przygotowania fizycznego i nowym modelem rakiety. Na początku roku byłem bardzo zmotywowany do tego, żeby wejść do pierwszej setki. To, co się jednak stało w Paryżu przerosło moje oczekiwania. Ale mam nadzieję, że następny sezon będzie jeszcze lepszy - zakończył.