"Dokonałem czegoś magicznego. Grałem tak, jakbym miał pewność, że piłka zawsze znajdzie się w polu - powiedział po zakończeniu meczu ćwierćfinałowego polski tenisista Jerzy Janowicz. Moja rodzina płakała ze szczęścia po wczorajszym zwycięstwie nad Andym Murrayem i dziś jest tak samo wzruszona" - dodał.

Piątkowe spotkanie zostało przerwane w trzecim secie przy stanie 4:1 dla niespełna 22-letniego tenisisty z Łodzi, ponieważ rywal Janko Tipsarevic skreczował. Organizatorzy poinformowali, że dziewiąty w światowym rankingu Serb zgłaszał problemy zdrowotne po zakończeniu pierwszej partii. Nie zauważyłem, aby coś mu dolegało - powiedział Polak. Grał tak samo, jak w pierwszej odsłonie - ocenił.

Janowicz przyznał, że po czwartkowym meczu 1/8 finału nie miał dużo czasu na wypoczynek. Po wygranym pojedynku z trzecim w światowym rankingu Brytyjczykiem spał zaledwie dwie godziny. Położyłem się dopiero o 5 rano. Wcześniej siedziałem przed komputerem. Nie ma to jednak znaczenia, czy śpię i jem. Gram obecnie najlepszy tenis w karierze - podkreślił.

Kolejnym rywalem młodego polskiego sportowca będzie Francuz Gilles Simon. Łodzianin zapewnił, że nie obawia się gry przeciwko reprezentantowi gospodarzy. Jestem mocny psychicznie i takie rzeczy mnie nie obchodzą. Pamiętam, jak trzy lata temu walczyłem w Pucharze Davisa z Murrayem i wówczas także cała publiczność - 5 tys. osób - była przeciwko mnie - wspomniał.