Gdzie są granice Patryka Dobka? Jak mocne jest zaplecze żeńskiej sztafety 4x400 metrów? Czy 10 medali można uznać za sukces czy porażkę? Razem z Anną Kiełbasińską podsumowujemy zakończone wczoraj Halowe Mistrzostwa Europy. Polska biegaczka nie wystąpiła w tej imprezie, a spowodowane było to kontuzją. Jednak bacznie obserwowała zmagania koleżanek i kolegów z trybun w roli telewizyjnej ekspertki.


Z ust dziennikarzy i kibiców nie schodzi od wczoraj nazwisko Dobek. To on zdobył jedyne złoto na tych mistrzostwach i jest to o tyle zaskoczeniem, że Patryk Dobek dopiero zaczyna przygodę z dystansem 800 metrów. Do tej pory specjalizował się w bieganiu na 400 metrów oraz na tym samym dystansie przez płotki.

Myślę,  że jest to jeden z highlightów tych mistrzostw. Kto by się spodziewał tego? Choć po kilku jego pierwszych startach można było pomyśleć: co dalej będzie? Nie wiadomo, gdzie są granice Patryka Dobka. Kiedy ja zaczynałam 400 metrów, każdy start był dla mnie ciekawy; podchodziłam do tego z ciekawością. Sama nie wiedziałam, gdzie są moje granice. W zawodniku powoduje to taki stan, że nie widzi przeszkód - mówi RMF FM Anna Kiełbasińska.

Czy Patryk Dobek na stałe zmieni dystans, na którym biega? Wydaje się to kuszące, ale decyzję musi podjąć sam zawodnik.

Mocne zaplecze

Wczoraj trudną decyzję musiał podjąć trener Aleksander Matusiński. Gwiazda i liderka sztafety 4 razy 400 metrów Justyna Święty-Ersetic doznała kontuzji podczas rozgrzewki. Szkoleniowiec zdecydował, że zespół pobiegnie w nowym składzie: Natalia Kaczmarek, Małgorzata Hołub-Kowalik, Kornelia Lesiewicz i Aleksandra Gaworska. Panie wywalczyły brąz.

Ja rwałam włosy z głowy. Dziewczyny pokazały klasę. Podobała mi się ich waleczność. Gosia świetnie wyprowadziła sztafetę, świetnie przekazała pałeczkę młodej i jeszcze niedoświadczonej Kornelii Lesiewicz. Ona bez żadnych kompleksów wyprowadziła sztafetę na prowadzenie, nie bała się. Kończyła to Ola Gaworska, ale nie możemy zapominać o Natalii Kaczmarek, która też niesamowicie otworzyła sztafetę. Dzięki temu mamy brąz. Można było mieć wątpliwości co do tego składu sztafety, ale dziewczyny się obroniły. Pokazały, że to zaplecze jest mocne - komentuje Kiełbasińska.

Powrót do formy

Mocna okazała się również Joanna Jóźwik, która wróciła po kontuzji do pełnej sprawności i do bardzo wysokiej formy. Ona zdobyła srebro na 800 metrów. Brąz wywalczyła Angelika Cichocka. Obie Polki pogodziła Brytyjka Keely Hodgkinson, która zdobyła mistrzostwo.

Brytyjki nie widziałam, bo patrzyłam tylko na Asię i Angelikę. One przeszły ciężkie chwile przez ostatnie dwa lata. Niektórzy nie wierzyli, że wrócą, a one pokazują, jak są zawzięte i jak wielkie talenty mają. Do tego wykonują ciężką pracę. Medale są zwieńczeniem tych trudów. Mam nadzieję, że przed nimi kolejne medale - powiedziała nam Anna Kiełbasińska.

Do głosu doszedł wczoraj inny głos młodego pokolenia: Pia Skrzyszowska awansowała do finału biegu na 60 metrów przez płotki. W półfinale uzyskała czas 7,88 i jest to trzeci najlepszy rezultat w całej historii polskiego płotkarstwa kobiet: Można było się tego spodziewać. Miałam okazję trenować z Pią i widziałam, że jest w świetnej formie. Jej trener Jarosław Skrzyszowski spodziewał się takiego wyniku. To jest sport i to są płotki. Tam jest 5 przeszkód, które trzeba pokonać perfekcyjnie. Pia zrobiła to  perfekcyjnie.


Jaki występ?

10 medali - 1 złoty, 5 srebrnych i 4 brązowe. Z takim dorobkiem Polacy kończą te mistrzostwa. Pytanie zatem czy to sukces i co mówi to o przygotowaniach naszej kadry do Igrzysk Olimpijskich w Tokio?

Oceniłabym to bardzo optymistycznie. Trzeba przypomnieć, że za nami pandemiczny rok. Było też sporo problemów zdrowotnych, problemów z kontuzjami. Też jesteśmy ludźmi i też jesteśmy na to narażeni. Biorąc pod uwagę, to co się wydarzyło, to Polska pokazała się ze świetnej strony - podsumowuje Kiełbasińska.


Opracowanie: