Polscy siatkarze po raz pierwszy w historii zagrają w finale Ligi Światowej. W półfinale pokonali w Sofii gospodarzy turnieju - Bułgarów 3:0 (25:23, 25:20, 25:18). Rywalami Polaków w meczu o złoto będą aktualni mistrzowie olimpijscy - Amerykanie.

Pierwszy set początkowo układał się po myśli biało-czerwonych. Bardzo dobrze grał nasz blok, a w ataku szalał Bartek Kurek. Pretensje można było mieć jedynie do Zbigniewa Bartmana, którego ataki albo były niecelne, albo blokowali je Bułgarzy. Co prawda nasza przewaga nie była zbyt duża, ale na drugiej przerwie technicznej prowadziliśmy 16:14. Po wznowieniu gry wreszcie udało się wypracować przewagę - duża w tym zasługa Pawła Zagumnego i serwującego Piotra Nowakowskiego. Ważną rolę odegrało też niemal perfekcyjne przyjęcie. Prowadziliśmy 23:16! Niestety, w tym momencie coś się zacięło. Rywale zaczęli odrabiać straty. Świetnie zagrywał Bratojew. Zrobiło się 23:21. Na szczęście, w końcówce partii udało się obronić przewagę. Wygraliśmy 25:23.

To nie był jednak długi przestój w naszej grze. Drugiego seta rozpoczęliśmy co prawda od błędu w zagrywce, ale później punktowali Bartman, Winiarski czy Możdżonek (blokiem) i na pierwszej przerwie technicznej znów więcej uwag do swoich zawodników miał trener Bułgarów. Reprymenda pomogła, ale niewystarczająco. Gospodarze turnieju finałowego próbowali zniwelować stratę, ale po kilku dobrych zagraniach seriami tracili punkty. Kiedy siatkarze ponownie zeszli na przerwę, prowadziliśmy 16:11. Trener Anastasi w końcówce partii zdjął jeszcze z parkietu nieskutecznego Bartmana - w jego miejsce wszedł Jakub Jarosz i szybko zdobył kolejny punkt, a przed końcem partii popisał się jeszcze asem serwisowym. Tym razem seta zakończył atak Kurka. 25:20 dla Polski.

Bułgarscy kibice gwizdali, Polacy wygrywali

Trzecia partia miała niemal identyczny przebieg. Mimo gwizdów bułgarskich fanów to my prowadziliśmy grę i kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku. Ponownie szybko objęliśmy prowadzenie i zmusiliśmy przeciwników do gonienia wyniku. Tym razem Bułgarzy nie byli w stanie nawiązać walki z Polakami i przegrali do 18. Świetnie funkcjonował nasz blok, nie mieliśmy także kłopotów z przyjęciem bułgarskiej zagrywki. W ataku klasą dla siebie był z kolei Bartosz Kurek.

To najlepszy w historii występ Polaków w Lidze Światowej. Przed rokiem zajęliśmy w Gdańsku trzecie miejsce, teraz już co najmniej drugie. Warto podkreślić, że słabo spisali się sędziowie, ale mylili się "solidarnie" w dwie strony.

W finale zmierzymy się z Amerykanami, którzy bez straty seta pokonali Kubę. Choć warto zaznaczyć, że wszystkie trzy partie były dość wyrównane, przynajmniej jeśli chodzi o wynik.

Składy:

Polska: Piotr Nowakowski (9), Michał Winiarski (7), Paweł Zagumny (3), Bartosz Kurek (12), Zbigniew Bartman (5), Marcin Możdżonek (7) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Jakub Jarosz (5), Michał Ruciak, Michał Kubiak.

Bułgaria: Georgi Bratojew (1), Władimir Nikołow (9), Wiktir Josifow (4), Todor Aleksiew (9), Nikołaj Nikołow, Todor Skrimow (3) i Teodor Sałparow (libero) oraz Walentin Bratojew (8), Teodor Todorow (3), Cwetan Sokołow (4), Nikołaj Penczew.