Nominacja Gerardo Martino na szkoleniowca "Dumy Katalonii" wywołała spore zaskoczenie w europejskich mediach. "Habemus Tata" - napisały niektóre gazety, nawiązując do przydomku trenera oraz faktu, że jest rodakiem papieża Franciszka.

Martino zastąpi na stanowisku trenera Barcelony Tito Vilanovę, który zrezygnował z dalszego prowadzenia zespołu z powodu problemów zdrowotnych. W 2011 roku zdiagnozowano u niego raka ślinianki. Przed kilkoma dniami stwierdzono nawrót choroby.

"Europa rozdarta: jedni są zaskoczeni, inni szukają danych" - podsumował portal lanacion.com.ar. U niektórych decyzja władz Barcelony wywołała szok, a innych sprowokowała do szybkiego poszukiwania informacji na temat trenera. Na całym Starym Kontynencie pada pytanie: kim jest Gerardo Martino? - podkreślono.

Dziennik "El Mundo Deportivo" przypomniał z kolei, że "Martino omal nie powstrzymał Hiszpanii". Chodzi o ćwierćfinał mistrzostw świata w 2010 roku, w którym prowadzona przez Argentyńczyka reprezentacja Paragwaju przegrała z Hiszpanią 0:1 po bramce Davida Villi.

Wiele mediów tworzyło też rozmaite gry słowne, wykorzystujące podobieństwo imienia poprzedniego trenera - Tito - oraz przydomka jego następcy. "Po Tito - Tata" - napisano w serwisie europe1.fr. Z kolei niemiecki "Der Spiegel" ocenił, że styl gry Barcelony z nowym szkoleniowcem będzie nazywany "Tiki-Tata", zamiast "Tiki-taka".