"Wartość sportowa rywalek daje nadzieję na zwycięstwo" – mówi Jerzy Noszczak przed meczem naszych piłkarek ręcznych z Francją o półfinał mistrzostw świata. W rozmowie z Patrykiem Serwańskim szef wyszkolenia Związku Piłki Ręcznej w Polsce podkreśla, że biało-czerwone w końcu popierają umiejętności dużym entuzjazmem, którego w ostatnich latach w kadrze brakowało.

Patryk Serwański: Wydaje się, że w naszej kadrze panuje świetna atmosfera, entuzjazm. Czy dzięki takim pozytywnym emocjom wspartym umiejętnościami można dojść do strefy medalowej mistrzostw świata?

Jerzy Noszczak: Przede wszystkim niezbędne są umiejętności, ale emocje pomagają. To był nasz duży problem - w poprzednich latach dziewczynom brakowało przekonania o swoich umiejętnościach, ale teraz wiedzą, że nawet mimika jest ważna. Ja skupiłbym się jednak na aktualnym poziomie naszej gry. Możemy powalczyć o strefę medalową.

Jak możemy umiejscowić Francuzki na tej światowej liście potentatów?

Jeśli spojrzymy na ranking, to jest inna półka. Na ostatnich mistrzostwach świata zdobyły srebro, na igrzyskach w Londynie 5. miejsce. To światowa czołówka, ale teraz ten zespół jest w przebudowie. Obecnie nie ma takiej wartości. Podobnie jest z Norwegią czy Hiszpanią. My jesteśmy mocniejsi niż normalnie, reszta nieco słabsza. Dzięki temu też możemy bić się o półfinał. Wartość sportowa rywalek daje nadzieję na zwycięstwo.

Mówi się o tym, że w biało-czerwonej kadrze nie ma takiej zdecydowanej liderki. Czy to także atut Polek?

Ideałem zespołu jest wyrównana kadra plus jedna, dwie gwiazdy. My obecnie mamy około 16 zawodniczek równej klasy, ale gwiazd brakuje. Myślę jednak, że poprzez te mistrzostwa i kolejne turnieje wygeneruje się taka zawodniczka, która stanie się liderką. Bez tego ciężko o medale.

Ten żeński zespół może stać się taką ekipą jak kilka lat temu męska reprezentacja Bogdana Wenty?

Takiej pewności nie ma. U dziewcząt ta stabilizacja jest jednak utrudniona. Wiadomo - macierzyństwo i tak dalej. Tutaj są inne wymagania i trzeba mieć też trochę szczęścia, ale ten zespół gwarantuje już walkę z najlepszymi. Ta praca trwała w wielkich bólach ponad 3 lata. Był taki okres, kiedy na zgrupowaniach było 40-45 zawodniczek. Teraz mamy wyselekcjonowaną szesnastkę i do igrzysk w Rio ten zespół może się teraz rozwijać.

I znów powraca temat cierpliwości. Trener potrzebuje czasu na budowę zespołu. Tego nie da się zrobić "na już".

Szczególnie w żeńskich zespołach. Trener Rasmussen miał dużo czasu. Były różne zawirowania w tym okresie, ale udało się. Mieliśmy też szczęście, bo pojechaliśmy na mistrzostwa w optymalnym składzie. Żadna zawodniczka nie odmówiła gry w kadrze, nie było kontuzji. Zawodniczki nie były na urlopie macierzyńskim, czego życzę wszystkim naszym dziewczynom, ale wiadomo, że dla trenera to utrudnienie.

Przewidywania na mecz z Francuzkami? Co będzie kluczowe?

Francuskie bramkarki mają bardzo wysoki procent obron. Co prawda, grały z kilkoma łatwymi rywalami, ale bronią ze skutecznością 42 procent. Jeśli to się utrzyma w meczu z nami, to będzie ciężko. Francja gra bardzo żywiołowo, potrafi bardzo szybko przejść do kontrataku. Musimy więc popełniać mało błędów technicznych, żeby na te kontry się nie narażać. Utrata łatwych bramek może być w tym spotkaniu kluczowa. Musimy na to uważać.