"Jako prezes związku odpowiem, że te szanse są równe, tym bardziej, że obie drużyny znają się doskonale. Ale jako były siatkarz uważam, że w ostatnim czasie lepiej fizycznie prezentowała się Resovia" - mówi RMF FM przed wieczornym półfinałem siatkarskiej Ligi Mistrzów Paweł Papke. Początek meczu Skra Bełchatów - Resovia o 20 w Berlinie. Były atakujący reprezentacji, a od niedawna prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej uważa, że bez względu na to, która polska drużyna wygra, w niedzielnym finale nie będzie na straconej pozycji.

Kacper Merk RMF FM: Będzie miał pan rozdarte serce w sobotę?

Paweł Papke: Oczywiście, serce będzie rozdarte, bo mamy dwie polskie drużyny, w obu występują nasi mistrzowie świata. I prawdę mówiąc to oni interesują mnie najbardziej, ale oczywiście sukcesy siatkówki klubowej też są niezwykle ważne. Ale wracając do pytania - moje serce będzie rozdarte tym bardziej, że przez trzy sezony miałem przyjemność grać w Resovii. I też udało nam się wtedy grać w turnieju finałowym europejskich pucharów, na dodatek odbywającym się w naszej hali. Nie mam jednak złudzeń, że dzisiejsza Resovia jest znacznie lepsza od tamtej, o jeden, a może i nawet dwa poziomy.

Kto ma na papierze większe szanse na zwycięstwo?

Jako prezes związku odpowiem, że te szanse są równe, tym bardziej że obie drużyny znają się doskonale. Ale jako były siatkarz uważam, że w ostatnim czasie lepiej fizycznie prezentowała się Resovia, która na dodatek ma dłuższą ławkę rezerwowych. Ale Skra to drużyna której nigdy nie można lekceważyć. Może w półfinale Plus-ligi nie wyglądali najlepiej, ale od tamtej pory mieli kilka dni na odpoczynek i przygotowania. Nie należy też zapominać, że to w Bełchatowie gra Mariusz Wlazły, czyli najlepszy siatkarz świata sprzed kilku miesięcy. Sam miałem okazję kilka razy przekonać się na parkiecie, że chwila nieuwagi wystarczy, by rozstrzygnął on mecz.

Czy któraś z tych drużyn - w teorii - ma większe szanse w niedzielnym finale, prawdopodobnie z Zenitem Kazań?

Najpierw Rosjanie muszą wygrać swój półfinał z gospodarzami, a każdy kibic zna takie przypadki, gdy murowany faworyt nie potrafi wygrać z drużyną napędzaną dopingiem własnych fanów. Jeśli jednak nie będzie niespodzianki, to przegrany z naszej pary będzie miał w niedzielnym meczu o trzecie miejsce teoretycznie łatwiejsze zadanie, a zdobycie każdego medalu Ligi Mistrzów jest sukcesem. Trudniejsze zadanie będzie czekało ścisłego finalistę, ale Resovia pokazała w tym sezonie, że potrafi ograć mocną drużynę ze wschodu, a Skrze zdarzało się to w poprzednich sezonach. Na pewno żaden z polskich zespołów nie musi mieć kompleksu Rosjan.