Szkoda, że to angielski finał. Dobrze, że to angielski finał. Eh, to nie ten finał co kiedyś. Trzech różnych kibiców może wypowiedzieć te słowa przed dzisiejszymi zmaganiami w Lidze Mistrzów. Co ważne, wszyscy trzej będą mieli rację! Przed nami finał najważniejszych rozgrywek w Europie. Na stadionie Wanda Metropolitano - Tottenham zmierzy się z Liverpoolem. To będzie siódmy finał z udziałem drużyn z jednego kraju; pierwszy w historii finał Tottenhamu i dziewiąty finał Liverpoolu.

Liverpool głodny po ostatniej porażce, Tottenham liczy na cud

Dla drużyny The Reds będzie to walka o powetowanie ubiegłorocznej porażki w meczu z Realem Madryt. Z kolei trener Tottenhamu Mauricio Pochettino ewentualny triumf swoich podopiecznych w tych rozgrywkach nazwał "cudem".

Porażka w tym finale była dla nas jak dobre lekarstwo. Mówi się, że najskuteczniejsze leki mają najgorszy smak... Różnica między tamtym sezonem a obecnym jest taka, że wtedy myśleliśmy, że dobrze byłoby zagrać w Kijowie i zobaczymy, co się stanie, a teraz od początku nakierowani jesteśmy na zdobycie trofeum - powiedział trener Liverpoolu Jurgen Klopp.

Jako trener do finału Champions League dotarł po raz trzeci. Dokonał tego również w 2013 roku z Borussią Dortmund, wówczas w składzie z Jakubem Błaszczykowskim, Robertem Lewandowskim i Łukaszem Piszczkiem. BVB uległa wtedy Bayernowi Monachium 1:2. Czy Klopp to człowiek od przegrywania finałów?

Obserwując Jurgena, jak buduje swoje zespoły, to wszyscy są pod wrażeniem. Zawsze są to zespoły bardzo solidne, grające na bardzo wysokim tempie. Widać ten szlif trenera. Natomiast faktem jest, że ostatnie finały i decydujące mecze, które wpisują trenera w historię klubu, rzeczywiście Kloppowi nie wychodziły. Wszystkie finały były przegrane. Ale my mamy to przysłowie i Niemcy mają takie przysłowie oraz Anglicy: do trzech razy sztuka. Pamiętam, ze Jurgen mówił niedawno na konferencji o tym powiedzeniu - mówi były bramkarz Liverpoolu Jerzy Dudek.

Były polski reprezentant dodaje, że wielu ludzi będzie przypominać o tym, że Klopp nie potrafi wygrywać finałów, ale według Dudka, dziś jest najlepsza okazja, żeby przełamać fatum.

Z tych wszystkich przeciwników, na których mógł trafić Liverpool, Tottenham wydaje się najbardziej przyjaznym rywalem. Mimo że oba zespoły dobrze się znają. Zawsze powtarzam, że w finale Ligi Mistrzów nie ma faworytów, to tu jednak trzeba powiedzieć, że Liverpool jest tutaj w dobrej sytuacji - ocenia Dudek.

Dobrze, że to angielski finał

Fani Premier Leaugue oraz zwolennicy jej dominacji wśród najlepszych lig europejskich, są wniebowzięci. To drugi w tym roku angielski finał, bo trzy dni wcześniej w finale Ligi Europy Chelsea pokonała 4:1 Arsenal.

W tym sezonie Premier League wreszcie pokazuje siłę! Wcześniej tego nie widzieliśmy, mimo niesamowitego zaplecza finansowego. Ta liga, zatrudniając najlepszych trenerów na świecie, dobitnie pokazała, że króluje w europejskich pucharach - mówi Jerzy Dudek.

Kibice angielskiej ligi docenią tegoroczny sezon Champions League. Tym bardziej, że najczęstszymi triumfatorami tych rozgrywek są drużyny hiszpańskie, które sięgały po puchar osiemnaście razy. Włosi i Anglicy wygrywali Ligę Mistrzów po 12 razy.

Szkoda, że to angielski finał

Po raz siódmy w historii w finale zmierzą się drużyny z tego samego kraju. Ostatnio zdarzyło się to w 2016 roku, kiedy Real Madryt pokonał po rzutach karnych lokalnego rywala - Atletico.

Zawsze pojawiają się kontrowersje przy finale, w którym grają drużyny z jednego kraju. Pamiętam, że było tak przy meczu Realu z Atletico. Wtedy też wszyscy narzekali, że to kolejne spotkanie ligi hiszpańskiej, które nie będzie atrakcyjne dla Europy. I teraz owszem ten finał też może okazać się nieatrakcyjny, natomiast te drużyny zasłużyły na ten finał. Być może nie jest to tak atrakcyjne spotkanie, jakim byłby mecz Realu z Liverpoolem. Będzie to jednak piłkarskie święto. Oba zespoły mają duże apetyty. Liverpool musi zdobyć ten puchar, bo w tamtym roku się nie udało. Tottenham natomiast chce budować swoją piękną historię - ocenia Jerzy Dudek.

Były bramkarz Liverpoolu przyznaje jednak, że dziś będzie trzymał kciuki za zespół, w którym przeżył piękne lata swojej kariery.

Eh, to nie ten finał co kiedyś

Te piękne lata to np. finał Ligi Mistrzów z 2005 roku, w którym Liverpool mierzył się z AC Milanem. W opinii wielu był to najlepszy lub jeden z najlepszych finałów w historii. Bohaterem tego meczu był właśnie Jerzy Dudek.

Wspominam ten mecz bardzo dobrze. Liverpool po wielu latach miał wtedy szansę na zdobycie piątego trofeum w Lidze Mistrzów. Trafił nam się niezwykle trudny przeciwnik - AC Milan, który po 45 minutach rozłożył nas, nasze marzenia oraz marzenia naszych kibiców. Wydawałoby się, że na tym poziomie jest już po meczu. Powinno być już po meczu. Natomiast w naszej szatni doszło do jakiejś magicznej metamorfozy, która doprowadziła do konsolidacji drużyny - tak Dudek wspomina wydarzenia z 2005 roku, które rozegrały się na Stadionie Olimpijskim im. Atatürka.

Kibice niesłychanie dzielnie nas dopingowali, choć przegrywaliśmy 0:3. Doszło wreszcie do tego - to niewiarygodne - że w sześć minut strzeliliśmy trzy gole, doprowadzając do remisu, dogrywki i rzutów karnych - dodaje.

W karnych sprzyjało mi szczęście. Moim kolegom również, bo strzelali dosyć skutecznie. Dzięki temu stworzyliśmy historyczny finał, który wspominają kibice na całym świecie. Był to pięćdziesiąty finał Ligi Mistrzów - opowiada.


Opracowanie: