Dwóch przedstawicieli włoskiego rządu pokłóciło się przy podium na torze Formuły 1 w Monzy o to, kto ma wręczyć puchar zwycięzcy wyścigu, Sebastianowi Vettelowi. O sprzeczce polityków napisał dziś dziennik "La Repubblica" podkreślając, że jeszcze dobę po tym wydarzeniu w wielu zespołach F1 śmiano się z tego "do rozpuku".

Gazeta przypomina, że zasady ceremonii wręczania pucharu zwycięzcy wyścigu są proste: zadanie to otrzymuje najwyższy rangą przedstawiciel władz obecny na torze. Drugi rangą reprezentant administracji wręcza nagrodę zdobywcy drugiego miejsca.

Zgodnie z tymi regułami, minister rozwoju gospodarczego Paolo Romani szykował się do podejścia do podium, na którego najwyższym stopniu stał Sebastian Vettel. Tymczasem przysłany niemal w ostatniej chwili e-mail do organizatorów wyścigu wskazywał podsekretarza Rocco Crimiego jako "delegata premiera do spraw sportu" i to jemu powierzono zadanie wręczenia pucharu.

Jak relacjonuje dziennik, początkowo minister Romani próbował stawiać opór, kiedy wyjmowano mu puchar z rąk. Argumentował, że to on jest najwyższym rangą przedstawicielem władz na torze. Nie chciał iść na żadne ustępstwo, kiedy organizatorzy zaproponowali mu, by wręczył nagrodę zdobywcy drugiego miejsca Brytyjczykowi Jensonowi Buttonowi.

Ponieważ jednak grano już niemiecki hymn dla Vettela, organizatorzy ceremonii postanowili nie przejmować się protestami ministra Romaniego i uroczystość kontynuować. Zaś obrażony minister demonstracyjnie opuścił tor.

"La Repubblica" przytacza pełne ironii słowa szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone'a. Na szczęście postanowiliśmy zrezygnować z planów organizacji Grand Prix w Rzymie, bo w przeciwnym razie potrzebni byliby strażnicy, którzy kontrolowaliby napływ polityków pod podium - żartował.