Już jutro rozstrzygnie się sprawa podwójnych dyfuzorów w bolidach Formuły 1. O legalności tego elementu, który pozwala osiągać lepsze czasy podczas wyścigów, zdecyduje Trybunał Apelacyjny Międzynarodowej Federacji Samochodowej. Ze spornego elementu korzystają na razie trzy zespoły.

Sprawa jest poważna, bo od decyzji FIA zależy tak naprawdę, kto w tym sezonie będzie miał szansę na tytuł mistrzowski. Wyścigi w Australii czy Malezji pokazały, że ustalona w ostatnich latach hierarchia zupełnie się zmieniła. To już nie zespoły takie jak McLaren, Ferrari czy BMW-Sauber, lecz bolidy Brown GP czy Toyoty nadają ton rywalizacji. Sporne dyfuzory odgrywają tu główną rolę - jeśli FIA uzna je za nielegalne, starzy faworyci wrócą do gry. Jeśli nie, Robertowi Kubicy może pozostać już tylko rola statysty.

Wojna o dyfuzory dzieli nie tylko zwartą do tej pory koalicję wszystkich zespołów, ale też miesza w głowach zwykłym kibicom. Okazuje się bowiem, że indywidualne umiejętności kierowcy nie są już najważniejsze.