Koszykarze Asseco Prokomu mają dzisiaj szansę, by przedłużyć swoje szanse na awans do Final Four Euroligi. Warunek jest jeden: w czwartym spotkaniu ćwierćfinału gdynianie muszą po raz drugi pokonać faworyzowany Olympiakos Peus. Przedwczoraj po bardzo emocjonującym meczu mistrzowie Polski wygrali z grecką drużyną 81:78. Wcześniej w Pireusie dwukrotnie przegrali - 79:83 i 73:90.

Asseco Prokom to kopciuszek wśród ósemki najlepszych drużyn Europy. Budżet mistrzów Polski trudno porównywać z koszykarskimi krezusami kontynentu, ale zawodnicy Tomasa Pacesasa na własnym parkiecie są groźni dla wszystkich. Udowodnili to we wtorek, zatrzymując koszykarski walec z Pireusu. Kluczem do sukcesu była defensywa i zatrzymanie Litwina Kleizy. To jednak kosztuje mnóstwo sił, dlatego - według trenera gdyńskiej drużyny - kluczem do zwycięstwa w kolejnym meczu będzie umiejętność gry szerokim składem i postawa koszykarzy rezerwowych. W trzecim spotkaniu nasi zmiennicy spisali się znakomicie i mam nadzieję, że w czwartek powtórzą dobrą dyspozycję. Zdajemy sobie sprawę z wielkiej szansy, jaka się przed nami otworzyła. Wierzę, że czwartkowa potyczka z Olympiakosem nie będzie ostatnią - mówi Pacesas.

Zupełnie inaczej myślą goście z Grecji i już dziś będą chcieli rozstrzygnąć losy rywalizacji. Ich trener Panagiotis Giannakis potwierdza, że jego ekipa rzuci się w wir walki: Zaczniemy mecz w ten sposób, jak kończyliśmy wtorkowy. Mam na myśli wystartowanie na pełnej energii i z niezbędną koncentracją. Najważniejsze to nie dopuścić do błędów, które popełnialiśmy wczoraj. Musimy grać jak zespół, a nie indywidualnie - zapowiadał w środę.

W Asseco Prokomie wszyscy zdrowi i choć zawodnicy odczuwają trudny poprzednich spotkań, z całą pewnością nie odpuszczą. Po wtorkowym spotkaniu nasi zawodnicy są trochę poobijani, ale generalnie nikomu nic poważnego nie dolega. W środę wszyscy stawili się na porannym treningu - mówi Tomas Pacesas.

I dziś wszyscy zagrają. Ponownie na 100 procent możliwości, bo w meczu numer pięć w Pireusie też wszystko będzie możliwe, a ewentualny awans będzie nie tylko fantastyczną sprawą dla rodzimego basketu, ale także jedną z największych sensacji w europejskiej koszykówce od lat.