Zabrzanie tydzień wcześniej na wyjeździe przegrali z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza 1:3, prowadząc, ale potem tracąc trzy gole w osiem minut, w tym dwa z rzutów karnych.

Starcie z Wisłą, która wcześniej przegrała wszystkie pięć wyjazdowych spotkań w tym sezonie, miało poprawić atmosferę pracy zabrzan podczas dwutygodniowej przerwy reprezentacyjnej. Goście walczyli przede wszystkim o przełamanie serii porażek na obcych stadionach.

Pierwsza połowa przyniosła więcej twardej walki - trzy żółte kartki, mnóstwo rzutów wolnych - niż widowiskowych akcji.

Płocczanie objęli prowadzenie po szybkiej wymianie piłki, zakończonej precyzyjnym strzałem Rafała Wolskiego przy "długim" słupku. Po czterech minutach Lukas Podolski podał rozpędzonemu Piotrowi Krawczykowi i było 1:1.

Szansę na gola dla Górnika miał jeszcze Krzysztof Kubica. Zdecydował się na uderzenie zza pola karnego i trafił w słupek.

Wiele akcji obu drużyn kończyło się przedwcześnie z powodu niecelnych zagrań.

W drugiej połowie dużo pracy miał sędzia, ale też wiele się działo pod obiema bramkami. W 57. minucie rzut karny po faulu Roberta Dadoka na Dominiku Furmanie zamienił na swoje drugie trafienie Wolski.

Miejscowi kibice od razu domagali się od swoich graczy zdobycia wyrównującej bramki. Górnik ruszył do przodu i bramkarz gości kilka razy uratował swój zespół. Nic nie mógł poradzić 67. minucie. Po uderzeniu Słoweńca Erika Janży piłka odbiła się od poprzeczki, a Hiszpan Jesus Jimenez głową zakończył akcję.

Zagrzewani dopingiem zabrzanie atakowali i znów Krzysztof Kamiński miał co robić. Napór zespołu trenera Jana Urbana przyniósł efekt w postaci trafienia wprowadzonego chwilę wcześniej na boisko Bartosza Nowaka. Ostatecznie gości pognębił Kubica, wykorzystując sytuację sam na sam z Kamińskim.