Legia Warszawa pokonała w meczu 13. kolejki Ekstraklasy łódzki Widzew 1:0. Trzy punkty dała piłkarzom ze stolicy indywidualna akcja Jakuba Koseckiego na początku drugiej połowy. Dla Widzewa piątkowe spotkanie to trzecia ligowa porażka z rzędu.

Pierwsze minuty meczy upłynęły pod znakiem wyraźnej dominacji Legii. Gospodarze wywalczyli kilka rzutów rożnych - jeden z nich to efekt interwencji Milosa Dragojevicia. Golkiper obronił uderzenie z wolnego Daniela Ljuboi, piłka odbiła się jeszcze od poprzeczki.

Z biegiem czasu Widzew zaczął grać nieco odważniej, ale to gospodarze jako pierwsi powinni zdobyć bramkę. W 18 minucie Miroslav Radović świetnie odegrał do Ljuboi. Ten znalazł się w sytuacji sam na sam, ale Serb posłał piłkę tuż obok słupka.

Kilka chwil później ładny rajd prawą stroną przeprowadził Łukasz Broź. Widzewiaka tuż przed linią pola karnego sfaulował Michał Żyro. Marcin Kaczmarek uderzył z wolnego bardzo mocno, ale piłka przeleciała kilkanaście centymetrów nad poprzeczką. To były najlepsze okazje obu drużyn w pierwszej połowie. Później tempo gry "siadło". Dominujący zdecydowanie gospodarze częściej gościli na połowie Widzewa, ale Dragojević nie miał zbyt wiele pracy. Drużyna Radosława Mroczkowskiego dobrze się broniła, a Legia grała jednak poniżej oczekiwań, choć dłużej była przy piłce - 60 procent czasu gry, a przewaga w strzałach także była bardzo wyraźna. Legioniści oddali 10 strzałów, w tym trzy celne. Gości odgryźli się trzy razy, ale Dusan Kuciak nie musiał się wysilać.

Drugą połowę Legioniści rozpoczęli w zmienionym składzie Janusza Gola i Żyrę zmienili Jorge Salinas i Daniel Łukasik. Kibice szybko doczekali się także bramki. Kosecki minął czterech rywali niczym slalomowe tyczki i znalazł się w polu karnym. Uderzył mocno, a piłka przeleciała jeszcze pomiędzy nogami bramkarza gości.

W 58 minucie Dragojević uratował swój zespół od utraty drugiej bramki. Czarnogórzec trochę szczęśliwie wybronił uderzenie głową Jakuba Wawrzyniaka po dośrodkowaniu z rzutu wolnego. Legioniści wyraźnie przeważali, ale trener Mroczkowski nie rezygnował z odmiany wyniku. Na boisku w drugiej połowie pojawili się młodzi gracze ofensywni - Mariusz Rybicki i Mariusz Stępiński. W jednej z kolejnych akcji błąd popełnił sędzia Paweł Gil. Nie zastosował przywileju korzyści, choć w świetnej sytuacji znalazł się Radović. Arbiter nie uchylił się jednak od odpowiedzialności i ładnym gestem przeprosił za błąd.

W ostatnich 20 minutach piłkarze obu drużyn znów przyspieszyli, ale jak się okazało na krótko. Dragojevicia sprawdził Ljuboja, w odpowiedzi poza polem karnym musiał interweniować Kuciak. Końcowy fragment meczu nie wyglądał dobrze. Na boisku było sporo chaosu, niecelnych podań i prostych strat z obu stron.