Piłkarze Arki pokonali na własnym stadionie w pierwszej kolejce ekstraklasy Śląsk Wrocław 2:0 (0:0). Gdynianie, dzięki skutecznej grze w drugiej połowie, odnieśli zasłużone zwycięstwo. Wrocławianie na inaugurację rozczarowali, ale przed sezonem w tym zespole doszło do wielu zmian kadrowych.

Piłkarze Arki pokonali na własnym stadionie w pierwszej kolejce ekstraklasy Śląsk Wrocław 2:0 (0:0). Gdynianie, dzięki skutecznej grze w drugiej połowie, odnieśli zasłużone zwycięstwo. Wrocławianie na inaugurację rozczarowali, ale przed sezonem w tym zespole doszło do wielu zmian kadrowych.
Arka wygrała dzięki dobrej grze w drugiej połowie meczu /Adam Warżawa /PAP

W podstawowym składzie w Arce wystąpiło dwóch, natomiast w Śląsku aż siedmiu pozyskanym latem piłkarzy. I właśnie jeden z nowych graczy gospodarzy mógł już w 45. sekundzie strzelić gola. Po sprytnie rozegranym rzucie rożnym mocno uderzył Grzegorz Piesio, ale Jakub Wrąbel nie dał się zaskoczyć. W 18. minucie bramkarz wrocławskiej drużyny obronił również mocne uderzenie z dystansu Yannicka Kakoko.

Z kolei goście po raz pierwszy zagrozili rywalom w 41. minucie, kiedy w finale składnej akcji Jakub Kosecki posłał piłkę obok słupka. A w ostatniej minucie przeciętnej pierwszej połowy Marcus Vinicius uderzył z 22 metrów z rzutu wolnego nad poprzeczką.

Sporych emocji dostarczył początek drugiej odsłony. W 48. minucie po zagraniu z prawej strony Koseckiego w dogodnej sytuacji znalazł Arkadiusz Piech, ale uderzył za lekko, aby zaskoczyć Pavelsa Steinborsa. W rewanżu po centrze z lewej flanki Patryka Kuna Rafał Siemaszko główkował z siedmiu metrów nad poprzeczką.

W 56. minucie od utraty gola uchronił Śląsk Piotr Celeban, który wybił piłkę głową niemalże z linii bramkowej po strzale Michała Nalepy. 14 minut później zrobiło się jednak 1:0 dla Arki - po dośrodkowaniu Adama Marciniaka skuteczną główką popisał się pozyskany w przerwie letniej Kun, który był jednym z najniższym piłkarzy na boisku.

Wrocławianie rzucili się do odrabiania strat i w 76. min znakomitej okazji nie wykorzystał Robert Pich, który przestrzelił z 10 metrów. A 120 sekund później goście nadziali się na kontrę gdynian - Nalepa przebiegł sam przez pół boiska, w polu karnym minął Wrąbla i spokojnie skierował piłkę do pustej bramki.

Wynik nie zmienił się, bo wrocławianie, chociaż próbowali atakować, mieli w tym meczu za mało ofensywnych atutów.

(az)