Koszykarze z Gdyni zmierzą się wieczorem z Olympiakosem Pireus. Po wtorkowej porażce polski zespół spróbuje teraz wydrzeć zwycięstwo faworytom Euroligi. Mecz rozegrany zostanie w hali - w obecności 10 tysięcy najbardziej fanatycznych kibiców w Europie, których śpiew zazwyczaj nie milknie w czasie trwania całego meczu.

By marzyć o dwóch kolejnych meczach w Gdyni Polacy muszą dziś wygrać. Ćwierćfinał Euroligi rozgrywany jest do 3 zwycięstw. Polski zespół po raz pierwszy w historii dotarł do tego etapu rozgrywek - najlepszej ósemki koszykarskich zespołów Europy.

Grecka publiczność była zaskoczona doskonałą postawą Prokomu w pierwszym meczu. Nawet na ulicach Aten można było spotkać kibiców koszykówki dyskutujących o spotkaniu. Gracze Asseco Prokom do ostatnich sekund walczyli o zwycięstwo, czego nie spodziewano się w Atenach.

Olympiakos to wyjątkowo trudny rywal. W składzie tego zespołu gra kilku najlepszych koszykarzy starego kontynentu. Amerykanie Josh Childress czy Scoonie Penn tylko dlatego grają w Pireusie, że zaoferowano im większe pieniądze niż w NBA. Childress za 3 lata gry skasuje około 60 mln dolarów. Niewiele mniej dostanie Litwin Kleiza czy Nikola Vujcic.

Jedynym sposobem na zwycięstwo Polaków wydaje się być ich agresywna gra w obronie od samego początku. Taka taktyka przyniosła skutek we wtorkowym meczu, kiedy zaskoczeni Grecy po 3 minutach spotkania przegrywali aż 0:11.

Gracze Asseco Prokom dzień zaczęli od śniadania, a potem o godz. 11 udali się do hali na krótki trening. Przed obiadem, około godz. 13 wysłuchali założeń taktycznych trenera Tomasa Paczesasa.