Austriacki alpejczyk Marcel Hirscher może mówić o sporym szczęściu. Wczoraj podczas slalomu Pucharu Świata we włoskiem Madonna di Campiglio tuż za jadącym zawodnikiem roztrzaskał się dron.

Hirscher zbliżał się do mety slalomu, gdy tuż za nim na ziemię spadł dron. Urządzenie miało uatrakcyjnić relację z zawodów. Ładne, nowoczesne i pełne dynamiki ujęcia z góry mają oczywiście ułatwić kibicom siedzącym przed telewizorami oglądanie zawodów. Tym razem jednak wszystko mogło skończyć się tragedią.

Na szczęście zawodnikowi nic się nie stało. Hirscher dojechał do mety i zajął drugie miejsce. Szybszy był jedynie Norweg Henrik Kristoffersen. Austriak został też liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Na mecie mówił jednak głównie o niebezpiecznej sytuacji z dronem w roli głównej. To straszne. Taka sytuacja nie może się więcej powtórzyć. To mogło skończyć się poważną kontuzją - mówił Hirscher.

(j.)