„Forma Andy’ego Murray’a w ostatnich tygodniach imponuje” – mówi tenisowy ekspert Dawid Olejniczak. Jego zdaniem Szkot wyrósł na głównego faworyta turnieju Masters, który rozpoczyna się dziś w Londynie. W pierwszym dniu na korcie spotkają się Novak Djoković i Dominic Thiem oraz Gael Monfils i Milos Raonic.

Patryk Serwański: Ciekawie ułożyło się losowanie męskiego Mastersa. Novak Djoković trafił na rywali, z którymi nigdy dotychczas nie przegrał. Andy Murray, z kolei, z każdym z przeciwników zanotował ostatnio wpadki.

Dawid Olejniczak: Patrząc na skład grup, na aktualną formę zawodników wydaje się, że grupa Andy’ego Murray’a jest silniejsza, ale ja bym poczekał do pierwszych meczów. Niech każdy z tej ósemki się zaprezentuje. W grupie Djokovicia jest Dominic Thiem, który ostatnio gra słabiej. Gael Monfils miał przerwę, Milos Raonic musiał w minionym tygodniu leczyć uraz. Na pewno przed rozpoczęciem turnieju grupa Murray’a jest silniejsza, ale też trzeba podkreślić, że Szkot jest w wybornej formie. Ma niesamowitą serię meczów bez porażki. Zrobił coś, co jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się niemożliwe. Został rakietą numer jeden rankingu ATP. Zdystansował Djokovicia. Choć warto pamiętać, że Murray jeszcze Mastersa nie wygrał.

Djoković wygrał cztery ostatnie edycje Mastersa, ale ostatnio jest w słabszej formie. W Paryżu przegrał z Marinem Ciliciem, którego wcześniej pokonał 14 razy z rzędu.

To co się stało z "Djoko" po tym, jak wygrał Rolanda Garrosa jest niesamowite. Zawodnik, który dominował, wygrywał wszystkie najważniejsze turnieje - zaczął zawodzić. Mówi się o problemach osobistych, ale to Djoković jako jedyny wie, o co chodzi. W drugim półroczu to nie jest zawodnik, którego pamiętamy z ostatnich kilkunastu miesięcy. Na jego tle Murray wygląda doskonale. Nie chodzi tylko o wyniki, ale też o przygotowanie fizyczne. Radzi sobie doskonale. Teraz wygrał w Paryżu. Miał tydzień na złapanie świeżości. O formę Szkota jestem spokojny.
Co by nie mówić o formie, Murray i Djoković powalczą w Londynie także o pozycję numer 1 w rankingu. Pytanie jednak, czy ktoś im w tej walce nie przeszkodzi. U pań w Singapurze skazywaliśmy na porażkę przemęczoną Kuzniecową, a grała tam świetnie. Wygrała też trochę niedoceniana Cibulkova. Może więc w Londynie będzie podobnie.

Masters to specyficzny turniej. Zapowiada się ciekawa walka. Są debiutanci, jak Thiem i Monfils. Ciekawe, jak się spiszą. Raonic i jego zdrowie to niewiadoma, choć tydzień to w medycynie sporo czasu. Nishikori ma wielkie nadzieje, Cilić jest w wysokiej formie.

Djoković zagra w grupie z oboma debiutantami i takimi trochę wariatami, bo Thiem i Monfils to tacy bardzo ekspresyjni zawodnicy.

Ja byłem pod wrażeniem początku sezonu Thiema. Ostatnio osłabł, miał problemy ze zdrowiem, ale jego postawa to największe zaskoczenie sezonu. Poznaliśmy go bliżej dwa-trzy lata temu. Teraz jest w TOP 10 i zagra w turnieju Masters. Bardzo ciekawy zawodnik. Monfils to też wielki talent, ale i osobistość bardzo kontrowersyjna pod względem tego, jak się zachowuje na korcie. Jestem fanem jego talentu, ale niestety Francuz przegrał karierę z powodu kontuzji. Tych urazów było mnóstwo. Na pewno Monfils nie ma nic do stracenia.

Zakładając, że forma Murray’a pozwoli mu wygrać grupę. Kto powinien być drugi? Stan Wawrinka, o którym jeszcze nie mówiliśmy? Nishikori, a może Cilić?

Wiemy, jaki jest Wawrinka. Kiedy jest w formie to nie wiem, czy nie jest najlepiej grającym zawodnikiem na świecie. W ostatnich latach Szwajcar wchodził do półfinału. Wie jak grać na Mastersie. Zna ten turniej, zna londyńską halę. Choć w finale nigdy się nie znalazł. Nishikori jest mocny, ale ze zdrowiem nie jest idealnie. Cilić w ostatnich tygodniach wyglądał z nich najlepiej. Na razie patrzymy na to, co na papierze. Forma zawodników może nas zaskoczyć.

Masters zapowiada się ciekawie, ale i smutno dla wielu kibiców. Nie ma Rafaela Nadala, nie ma Rogera Federera...

Obaj przegrali ze zdrowiem. Federer zakończył sezon po Wimbledonie. Nadal zdecydował się na taki krok w ostatnim czasie. Ciężko będzie się oglądało turniej bez dwóch z czterech dominatorów ostatnich lat. Nie skreślam ich, ale trudno będzie im wrócić do światowej czołówki w kolejnym sezonie.