​Górnik Zabrze wygrał ze Śląskiem Wrocław 3:2 w meczu 12. kolejki piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy. Do przerwy to goście prowadzili 2:0 po bramkach Marco Paixao. Gospodarze uratowali trzy punkty dzięki zabójczej końcówce, w której gole strzelili Bartosz Iwan i Prejuce Nakoulma.

Trzy tysiące kibiców w Zabrzu obejrzało niezwykły mecz. Zabrzanie mieli świadomość, że wygrana da im pozycję lidera. Przynajmniej do niedzieli, kiedy to Legia Warszawa zagra z Piastem Gliwice. Przygotowania do ligowego meczu zostały zdominowane przez medialne spekulacje na temat objęcia przez trenera Adama Nawałkę stanowiska selekcjonera reprezentacji Polski. Sam zainteresowany konsekwentnie milczał w tej kwestii.

Piłkarze Górnika nie potrafili przed przerwą zagrozić bramce rywali. Goście mieli kilka sytuacji. Wykorzystali dwie, w czym pomogła im niepewna postawa zabrzańskich obrońców. Dwukrotnie asysty "zaliczył" Tomasz Hołota, a do siatki trafił portugalski napastnik Marco Paixao. Najpierw pokonał Pevelsa Steinborsa z bliska głową, potem techniczną "podcinką" wygrał z nim pojedynek sam na sam.

Scenariusz drugiej połowy łatwo było przewidzieć. Gospodarze chcieli jak najszybciej odrobić straty. I po niespełna pięciu minutach mieli powody do radości, gdy Radosław Sobolewski z kilku metrów wpakował piłkę do siatki. Ostudzić zapał miejscowych mógł Hołota, gdyby chwilę później trafił do bramki zamiast w Steinborsa. Łotysz obronił, zapewniając emocje do końca.

Gospodarze nacierali, strzelał Prejuce Nakoulma, bronił Rafał Gikiewicz. Wrocławianie ani myśleli tylko się bronić. Też próbowali poprawić wynik. Paixao był blisko hat-tricka - spudłował.

W samej końcówce meczu, w ciągu kilkudziesięciu sekund zabrzanie przeprowadzili dwie akcje środkiem zakończone trafieniami rezerwowego Bartosza Iwana i Nakoulmy. Tuż po golu tego ostatniego sędzia zakończył mecz. Piłkarze Górnika szaleli ze szczęścia, a wrocławianie z niedowierzaniem spoglądali na to co się stało. Podczas gdy Górnik wskoczył na prowadzenie w tabeli, oni pozostają na ósmym miejscu.