To piłkarska sensacja sezonu. Drugoligowa drużyna Błękitnych Stargard Szczeciński jest o krok od finału piłkarskiego Pucharu Polski. Półamatorska ekipa najpierw wyeliminowała Cracovię, a później pokonała wicemistrza Polski Lecha Poznań aż 3:1.

Zawodnicy i trener sami nie wiedzą, jak to się stało. Lech powinien wygrać z nami bez problemu. Przecież to wicemistrz Polski, topowa drużyna. Zespół przyjechał do nas w bardzo mocnym składzie - dziwi się szkoleniowiec Błękitnych Krzysztof Kapuściński. Jego zespół tworzy piłkarska młodzież i półamatorzy. Jeden z piłkarzy jest urzędnikiem, drugi uczy w szkole, bramki broni strażnik więzienny, a dwa gole w meczu z Lechem zdobył strażak. Wielokrotnie mówiłem: jeżeli Zbigniew Bródka może zostać medalistą olimpijskim, a też jest strażakiem, to dlaczego nasz Tomek Pustelnik nie może strzelać bramek ekstraklasowej drużynie? A nasz bramkarz-strażnik więzienny pilnuje bramki jak celi - dodaje trener.

Do meczu z Lechem podchodziliśmy z respektem, ale nie mieliśmy nic do stracenia. Wyszliśmy, żeby walczyć o jak najlepszy wynik i się udało - cieszy się Wojciech Fadecki, skrzydłowy Błękitnych.

Wszyscy zdają sobie sprawę, że będzie bardzo ciężko powtórzyć ten sukces. Lech teraz pewnie rzuci wszystkie siły, żeby udowodnić nam wyższość. Szykujemy się na ciężki mecz - przyznaje Fadecki.

Szykują się też błękitni kibice. Do Poznania wyruszyło ich prawie 3 tysiące. Prezydent Stargardu zafundował autokary - każdy, kto kupił bilet na mecz za 20 złotych, miał zapewniony transport do stolicy Wielkopolski.

Kibice ze Stargardu zapełnili 40 autokarów, do Poznania wyruszyły całe rodziny: Mój syn gra w Błękitnych, dlatego nie ma innego wyjścia. Wszyscy jedziemy wspierać naszą reprezentację. Każdy w Stargardzie zna kogoś, kto jedzie na mecz. Reszta wieczór spędzi przed telewizorem. Wszyscy planują też już wyjazd do Warszawy - finał Pucharu odbędzie się bowiem na Stadionie Narodowym.

To marzenie każdego piłkarza, żeby tam zagrać. Jeszcze nie bardzo w to wierzę, ale spróbujemy - mówi Wojciech Fadecki.

Wątpliwości nie mają kibice. Od początku mówiłem, że Błękitni wygrają, że będą w finale, a tam pokonają nawet samą Legię. Nasz trener ma asy w rękawie, nie może być inaczej - mówi mężczyzna, który sprząta stadion Błękitnych.

Na Stadion Narodowy jeszcze daleka droga, nadal uważam, że Lech jest faworytem. Ale to oni, a nie my mają presję. Nasza bajka trwa i zrobimy wszystko, żeby trwała jak najdłużej - podkreśla trener Kapuściński.