Najgroźniejsza rywalka Justyny Kowalczyk Norweżka Marit Bjoergen przyznała, że nie lubi sprintów, których jest coraz więcej w programie Pucharu Świata. Jej zdaniem prawdziwi biegacze narciarscy to długodystansowcy.

Bjoergen stwierdziła, że rozumie producentów telewizyjnych, którzy naciskają na Międzynarodową Federację Narciarską, by w programie Pucharu Świata pojawiało się coraz więcej sprintów. Zaznaczyła jednak, że ta tendencja zupełnie nie odpowiada jej osobistym preferencjom.

Uwielbiam biegi ze startu indywidualnego, a zwłaszcza te długodystansowe, lecz teraz o formie rywalizacji decyduje w coraz większym stopniu telewizja. Producenci chcą więcej sprintów i biegów ze startu wspólnego, ponieważ są one bardzo widowiskowe - powiedziała. Nie lubię sprintów, ponieważ zdarza się w nich zbyt dużo przypadków i są męczące, ale w nich startuję dla dobra sportu oraz dla punktów. W końcu to telewizja przyciąga sponsorów i wszyscy na tym zyskujemy - stwierdziła w wywiadzie dla dziennika "Verdens Gang" przed wyjazdem na zgrupowanie w Alpy. Przypomniała też, że swój pierwszy złoty medal mistrzostw świata zdobyła właśnie w sprincie w 2003 roku w Val di Fiemme. Jednak w Norwegii prawdziwym narciarzem zostaje się dopiero po wygraniu biegu długodystansowego - podkreśliła.

Bjoergen w Alpach będzie się przygotowywała m.in. do startu w rozpoczynającym się 29 grudnia w Oberhofie cyklu Tour de Ski. Będzie w nim rywalizowała m.in. z Justyną Kowalczyk.