Nie po naszej myśli przebiegł towarzyski mecz polskich piłkarzy z reprezentacją Rumunii. W 59. minucie jedyną bramkę spotkania - po błędzie polskiej obrony - zdobył Daniel Niculae. Pierwsza część meczu zakończyła się remisem 0:0. Mecz przy Łazienkowskiej był reprezentacyjnym debiutem trenera Franciszka Smudy.

Nie udał się jednak Smudzie ten debiut. Piłkarze reprezentacji Polski pokazali, że poważnego kryzysu, w jakim znajdują się od prawie dwóch lat, nie można zażegnać jedynie poprzez zmianę trenera. W pierwszej połowie ciekawe akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Biało-czerwoni najbliżej zdobycia gola byli w 27. minucie, gdy po świetnym podaniu Ludovica Obraniaka groźnie na bramkę Rumunów strzelił Ireneusz Jeleń. Bramkarz gości Costel Pantilimon zdołał jednak wybić piłkę. Kilka minut później fatalny błąd w defensywie popełnił Adam Kokoszka, ale Ciprian Marina nie potrafił skorzystać z prezentu. W doliczonym czasie pierwszej połowy meczu niecelnie strzelił Obraniak. Pozostałe akcje Polaków - często inicjowane przez bardzo aktywnego na lewej stronie Kamila Kosowskiego, który wrócił do kadry po dwuletniej przerwie - kończyły się z reguły wybiciem piłki przez obrońców rywali.

Po przerwie groźniej zaatakowali goście. W 57. minucie Tomasz Kuszczak zdołał jeszcze obronić niebezpieczny strzał Banela Nicolity, ale wkrótce potem był bez szans po uderzeniu z linii pola karnego Daniela Niculae. W 67. minucie mogło być już 0:2, ale Kuszczak znakomicie powstrzymał Niculae. W odpowiedzi Jeleń strzelił głową, ale za lekko. Akcjom biało-czerwonych wciąż brakowało wykończenia. Zniecierpliwiony takim obrotem sprawy Smuda zdecydował się w końcu na zmiany, stawiając na debiutantów w dorosłej kadrze. W miejsce Roberta Lewandowskiego na boisku pojawił się Patryk Małecki, a za Kamila Kosowskiego wszedł legionista Maciej Rybus, owacyjnie przyjęty przez miejscowych kibiców. Roszady niewiele jednak dały, bo to Rumuni wciąż dyktowali warunki gry. I gdy wydawało się, że polscy piłkarze nie będą już w stanie przeprowadzić groźnych akcji, w 87. minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Sławomir Peszko. Strzelił jednak lekko i bardzo niecelnie. W doliczonym czasie znów był sam przed bramkarzem, zdołał go nawet minąć, ale dogonili go obrońcy rywali.

Piłkarze chwalą atmosferę w kadrze

Kadrowicze przez cztery dni trenowali w Grodzisku Wielkopolskim. W piątek przenieśli się do stolicy, gdzie wieczorem przeprowadzili trening na stadionie Legii. Debiutujący w roli selekcjonera Smuda chwalił podopiecznych za ogromne zaangażowanie. Ten zespół zrobił już pierwszy krok do wypracowania własnego stylu. Między mną a zawodnikami jest chemia. Czuję się, jakbym pracował z kadrą przynajmniej od dwóch lat - mówił.

Jak podkreślali piłkarze, w kadrze panuje dobra atmosfera. Czuję się tutaj znakomicie. Nowy trener potrafi zażartować, rozluźnić sytuację. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeśli będziemy zwyciężać, kibice wrócą na trybuny. Tylko od nas zależy, czy poprawimy atmosferę wokół polskiej piłki. Jestem optymistą - zapewniał pomocnik Radosław Majewski, który wrócił do kadry narodowej po 15-miesięcznej przerwie.

Rumunia była rywalem, z którym reprezentacja Polski grała najczęściej w swojej historii - przed sobotnim meczem aż 32 razy. Tylko cztery z tych spotkań zakończyły się zwycięstwami biało-czerwonych. W sobotę nadarzyła się więc okazja do poprawienia fatalnego bilansu. Rumuni - podobnie jak Polacy - mają za sobą bardzo nieudany rok. W grupie 7. eliminacji mistrzostw świata wywalczyli tylko 12 punktów (sześć z Wyspami Owczymi). Tak jak biało-czerwoni zajęli piąte miejsce w tabeli swojej grupy. Ustąpili Serbii, Francji, Austrii i Litwie.

Rumuni zaczynają wszystko od nowa, zupełnie jak my. Mimo ostatnich słabych wyników to wciąż groźny zespół, ale na pewno nie odpuścimy. Bez względu na wynik mogę obiecać, że będziemy walczyć do końca - zapowiadał przed spotkaniem Smuda. Również kibice, z którymi przed meczem rozmawiał nasz reporter Piotr Glinkowski, wierzyli, że tym razem będzie lepiej…

W niedzielę reprezentacja Polski wyjedzie z Warszawy do Bydgoszczy, gdzie 18 listopada rozegra ostatni mecz w tym roku - z Kanadą.

Polska:

1. Tomasz Kuszczak, 19. Marcin Kowalczyk, 4. Adam Kokoszka, 14. Michał Żewłakow (kapitan), 17. Piotr Brożek, 16. Jakub Błaszczykowski, 10. Ludovic Obraniak, 5. Dariusz Dudka, 18. Kamil Kosowski, 11. Irenusz Jeleń, 8. Robert Lewandowski.

Rumunia:

12. Costel Pantilimon, 3. Razvan Rat, 4. Iulian Apostol, 5. Cristian Chivu (kapitan), 6. Mirel Radoi, 8. Paul Codrea, 9. Ciprian Marica, 10. Cristian Tanase, 14. Mihai Roman, 21. Daniel Niculae, 22. Vasile Maftei.