„Zapierająca dech w piersiach”, „Igrzyskach ze złamanych duchem" – to tylko niektóre prasowe tytuły dotyczące ceremonii otwarcia Igrzysk XXVIII Olimpiady w Atenach, która rozpoczęła się wczoraj wieczorem.

"New York Times" podkreśla dobrą organizację i twierdzi, że pod względem bezpieczeństwa Grecy przygotowali się na 200 scenariuszy - od najmniejszego incydentu po wybuch trzeciej wojny światowej.

Brytyjski "Guardian", który pisze właśnie o "Igrzyskach ze złamanych duchem" - tyle samo miejsca poświęca szczegółom ceremonii, co towarzyszącym igrzyskom aferom dopingowym.

Francuski "Le Figaro" wymienia 2 greckich antybohaterów Konstantinosa Kenterisa, który miał zapalić, ale nie zapalał znicza olimpijskiego oraz sprinterkę Ekaterini Thanou. Dwójka tych sportowców nie stawiła się na testach dopingowych. W tajemniczych okolicznościach trafili do szpitala po wypadku motocyklowym.

Na żądanie szefa MKOL komitet dyscyplinarny rozpoczął dochodzenie. Podczas ceremonii otwarcia Jacques Rogge apelował do sportowców - odrzućcie doping, walczcie w duchu fair play, dajcie powód, by uwierzyć, że sport wciąż jest wiarygodny.

Ceremonia kosztowała 8 miliardów euro. Czy warto było wydać aż tyle pieniędzy? Specjalny wysłannik RMF zapytał o to Polaków, którzy po ceremonii otwarcia - wychodzili ze stadionu olimpijskiego w Atenach:

Biało-czerwoną flagę niósł wczoraj pływak Bartosz Kizierowski. Koreańczycy z Północy i Południa szli wspólnie po raz drugi pod jedną flagą. Oklaski wzbudziły powracające do olimpijskiej rodziny - Afganistan i Irak. Debiutowała w pochodzie Republika Kiribatu, największy pod względem obszaru kraj Oceanii. Jedyny kraj na świecie, podzielony na dwie części przez 180 południk, wzdłuż którego przebiega Międzynarodowa Linia Zmiany Daty.