Artur Szpilka, który podczas gali bokserskiej w Krakowie pokonał jednogłośnie na punkty Tomasza Adamka, przyznał, że walka nie była bardzo emocjonująca, ale pod względem taktycznym dobrze ją rozegrał.

Wszyscy się spodziewali, że wygra Tomek, ponieważ jest starszy, ma większe doświadczenie. Okazało się jednak, że stać mnie na "mądry boks" - powiedział zwycięzca pojedynku w wadze ciężkiej.

Pewnych spraw w tym wieku nie da się przeskoczyć. Tomek nie spodziewał się, że będę prowadził walkę w ten sposób. Myślał, że po moich atakach uda mu się mnie skontrować - dodał 25-letni Szpilka.

Adamek, który ma 38 lat, zapowiedział, że pojedynek w Krakowie był jego ostatnim na zawodowym ringu.

Trzeba się pomału usunąć ze świata boksu, poświęcić czas rodzinie, zająć się czymś innym. Kariera sportowa kiedyś się zaczyna i kiedyś kończy. Nie chcę, aby w ringu stała mi się jakaś krzywda. Mam przecież dla kogo żyć - powiedział.

W tę deklarację nie wierzy jednak bokser z Wieliczki.

Nie wierzę, aby zrezygnował z dalszej kariery. Może po tej walce jest mu smutno. Nie zdziwię się, gdy może rok odpocznie i dostanie ofertę następnej walki - powiedział "Szpila".

Dla obu pięściarzy zwycięstwo w stolicy Małopolski miało być trampoliną do dalszej kariery po poprzednich porażkach. Adamek uległ wiosną Ukraińcowi Wiaczesławowi Głazkowowi i być może to niepowodzenie zamknęło mu drogę do tytułu mistrza globu w trzeciej wadze. Natomiast w styczniu Szpilka został pokonany przez techniczny nokaut w dziesiątej rundzie przez Amerykanina Bryanta Jenningsa.

Stanąłem do pojedynku z Adamkiem i pokazałem, że nie boję się wyzwań. Mimo że poprzednią walkę przegrałem, to nie chciałem teraz zmierzyć się ze słabym rywalem - podkreślił pogromca "Górala".

Teraz ma zamiar stoczyć dwie walki z teoretycznie słabszymi przeciwnikami niż Adamek, a następnie wrócić do USA.

Na pytanie, jak będzie świętować zwycięstwo, odpowiedział, że w gronie swoich przyjaciół.

(j.)