Anita Włodarczyk – utytułowana polska młociarka – szykuje się na bardzo nietypowe święta. Zawodniczka AZS AWF Katowice zasiądzie do wielkanocnego stołu tylko z rodzicami. "Z resztą rodziny połączymy się przez internet" – mówi. Jak przyznaje, na jej świątecznym stole, muszą się znaleźć przede wszystkim jajka, które uwielbia. "Ale lubię też keksa i mazurki, a poza słodkościami także choćby pieczone mięsa. Ale jajka, takie po prostu ugotowane, najbardziej" – zdradza mistrzyni.

Dwukrotna mistrzyni olimpijska na początku marca wróciła ze Stanów Zjednoczonych, by poddać się zabiegowi. Później, z powodu pandemii koronawirusa, czas spędzała w domu.

Nie nudziłam się, bo na błysk wysprzątałam mieszkanie i trenowałam na rowerku stacjonarnym - relacjonuje Anita Włodarczyk. Sporo czasu zajęło mi też robienie porządku w garderobie, zwłaszcza w moim obuwniczym królestwie. Sporo też gotowałam i piekłam, sporo czytałam, bo dzień bez książki jest stracony - dodaje.

Mistrzyni przyznaje, że tęskni za powrotem do normalnych treningów i aktywności sportowej. Bardzo tęsknię, tym bardziej, że jestem po kolejnym zabiegu, więc podwójnie nie mogę się doczekać powrotu do normalnego trenowania. Mam nadzieję, że niebawem znów będziemy mogli ćwiczyć w ośrodkach Centralnego Ośrodka Sportu. Ale oczywiście wiem, że muszę być cierpliwa i niczego nie przyspieszę - deklaruje.

Igrzyska zostały przełożone, mistrzostwa Europy pewnie też to spotka, choć decyzji jeszcze nie ma. Mnie daje to komfort psychiczny, bo przecież przed miesiącem przeszłam kolejny zabieg w stawie kolanowym, ale na szczęście mało inwazyjny. Cieszę się, że mam świetną opiekę medyczną, a dr Robert Śmigielski i zespół fizjoterapeutów robią wszystko, żebym możliwie szybko wróciła do normalnych treningów. Ale w sumie nic nas nie pogania - mówi czołowa młociarka świata.