Zakończył się kolejny sezon Polskiej Hokej Ligi. Po raz kolejny najlepszy okazał się klub GKS Tychy, który zdobył czwarte w historii mistrzostwo. Andriej Gusow, szkoleniowiec tyszan, przyznaje jednak, że w czasie play-offów było kilka trudnych momentów, w których sam wątpił w sukces.

Wojciech Marczyk, RMF FM: Udało się już trochę odpocząć po emocjach tego sezonu?

Andriej Gusow: Tak, już jest spokój. Śpię normalnie, bo ostatnie noce w czasie play-offów spałem po 2-3 godziny. Teraz już śpię do 08:30.

Dla was play-offy w tym sezonie były wyjątkowe. Chyba faktycznie pokazaliście - to co często pan mówił - że tej części sezonu nie wygrywa się umiejętnościami, a wolą walki.

Bardzo dziękuję moim chłopakom. Pokazali niesamowity charakter i chęć walki. Wygrywaliśmy w takich sytuacjach, kiedy wszyscy już wszyscy myśleli, że to koniec, że się nie da. Oni pokazali, że można.

Wiele osób po pierwszych porażkach w play-offie już was skreślało.

Skreślali, a teraz nic nie mówią. W każdym zawodzie są osoby, które chcą dla ciebie dobrze i ludzie, którzy chcą dla ciebie jak najgorzej. Wierzą w nas jednak nasi kibice i byli z nami w ciężkich sytuacjach.

Wspominał pan, że ważnym momentem w tym sezonie dla was była pierwsza historyczna wygrana w Lidze Mistrzów. 

Oczywiście. Taki wygrany mecz daje kopa drużynie. To pokazuje, że grając na swoim poziomie potrafimy wygrać nawet z najlepszymi w Europie. Po tym meczu ja byłem zadowolony z treningów i dla mnie nie było problemów. To pokazało nam, że potrafimy.

Pan uchodzi, za człowieka zdyscyplinowanego i wymagającego. A miał pan w czasie play-offów - kiedy przegrywaliście - taki moment, że zwątpił i stwierdził nie to się nie może udać?

Wierzyłem w siebie i w chłopaków, ale było kilka takich sytuacji, że w środku myślałem "oh my God (przyp. red. "o mój Boże"), to może się skończyć". Nie pokazywałem tego jednak chłopkom. Cały czas im powtarzałem, że jesteście lepsi i potrafimy to wygrać.

Przyszłym sezon dla Polskiej Hokej Ligi będzie zupełnie inny. Otworzy się ona na obcokrajowców. Pana zdaniem to dobrze?

Ze względu rozwoju polskiego hokeja, to niedobrze. Bo gdzie będą grali polscy zawodnicy? Ja nie widzę tutaj dużo chłopaków, którzy mogą grać za granicą. Dla reprezentacji to też niedobrze. Ja jednak nic nie mogę powiedzieć działaczom klubów, którzy postanowili, że potrzebują drużyny. Jak powiedział prezes - potrzeba widowiska i emocji. Z drugiej strony też zawodnicy z polskim paszportem powinni w tej sytuacji udowodnić, że potrafią i nie są gorsi niż obcokrajowcy.

Chciałby pan kilku wzmocnień w GKS-ie na przyszły sezon?

Chciałbym trochę zmienić, bo widzę parę problemów. Chciałbym znaleźć takich obcokrajowców, którzy byliby naprawdę liderami. Żeby było widać, że on jest pierwszy w punktacji kanadyjskiej i w drużynie.

Wspominał też pan, że wam zabrakło w play-offach liderów, którzy byli przecież w sezonie zasadniczym.

Troszeczkę zabrakło. Patrząc na statystyki, najlepsi w sezonie zasadniczym byli Michnow i Sykora. W play-offie już kto inny strzelał bramki. Cała drużyna jednak pracowała. Oni nawet jak nie zdobyli już tylu bramek, to byli z drużyną i walczyli.

W przyszłym sezonie zostaje pan w klubie?

Myślę, że tak. Teraz chcemy usiąść i pogadać z władzami klubu. Mam inne oferty. Miałem nawet w tracie sezonu zaproszenie do rosyjskiej wyższej ligi. Postanowiłem jednak, że nie wyjeżdżam. Teraz w sumie mam kontrakt. Jestem w tym sezonie spokojny. Pogadamy teraz z prezesem i dyrektorem jak oni widzą budowanie drużyny na przyszły rok. Warunki, cele. Myślę, że pójdziemy dalej razem. 

Opracowanie: