To będzie bardzo długi sezon dla polskich lekkoatletów. Z powodu rozpoczynających się we wrześniu Mistrzostw Świata wielu sportowców przygotowuje najwyższą formę dopiero na koniec sezonu. O przygotowaniach do najważniejszej imprezy sezonu, ale też o startach przed własną publicznością z Aleksandrem Matusińskim - trenerem kobiecej sztafety 4x400 metrów - rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Dziewczyny bardzo dobrze rozpoczęły ten sezon od świetnego występu na Mistrzostwach Świata Sztafet. Co teraz dzieje się z pana "aniołkami"? Pewnie przygotowujecie się do kolejnych imprez?

Aleksander Matusiński: Nie zapominajmy też o hali, gdzie wygraliśmy mistrzostwo Europy. Tak naprawdę jesteśmy więc niepokonani od półtora roku. Teraz się wyciszamy i wróciliśmy do treningów. Te zawody w Jokohamie, to oczywiście nie było priorytetowa impreza. My startowaliśmy tam z marszu. Udało się dziewczyną tam wygrać. Były dobrze przygotowane. Myślę, że to wzmocniło je psychicznie. Był to dla nas ważny punkt w przygotowaniach. Sprowadziliśmy nową zawodniczkę i jakiś kolejny układ w sztafecie. Jesteśmy po krótkim zgrupowaniu w Zakopanem i powoli starty.

W tym sezonie imprezą docelową dla pana dziewczyn są Mistrzostwa Świata?

Oczywiście to jest najważniejsza impreza w tym sezonie. Tych imprez jest jednak bardzo dużo. Walczymy z Justyną (przyd. red. Swięty - Ersetic) chociażby o finał Diamentowej Ligi. Ma w niej sporo startów i zbiera punkty. Dla nas bardzo ważną imprezą są też drużynowe mistrzostwa Europy w Bydgoszczy. Dziewczyny nastawiają się tam już na bardzo mocne bieganie. Mówią, że Mistrzostwa Świata są ważne, ale u siebie trzeba się pokazać i udowodnić, że jest się niepokonanym w Europie.

Co Pan robi, że nasza kobieca sztafeta 4 x 400 metrów jest niepokonana tak długo?

Trzeba zapytać dziewczyn, co one robią? Przełamują kolejne granice. Ciężko trenują. Są bardzo zmotywowane mają jeden wspólny cel. One między sobą się też przyjaźnią i sobie, a także mnie ufają. Ogromną pracę wykonują też trenerzy klubowi. Jesteśmy w stałym kontakcie. Wszyscy mamy przed oczami Igrzyska Olimpijskie i myślę, że to nas wspólnie nakręca.

Teraz przed wami Memoriał Ireny Szewińskiej i Janusz Kusocińskiego. To będzie bardziej pokazowy start, by pokazać się kibicom czy będzie jednak walka o wyniki?

Myślę, że teraz w Polsce nie ma pokazowych biegów. Każda z dziewczyn chce zaistnieć, pokazać się, wygrać z chociażby drugą Justyną Święty. Dla Justyny start w memoriale Kusocińskiego jest bardzo ważny, ponieważ jest ambasadorką Stadionu Śląskiego. Pochodzi z Raciborza i prezentuje AZS AWF Katowice i biega u siebie. Dlatego w tamtym roku się maksymalnie zmobilizowała i wygrała z Alison Felix ze świetnym wynikiem. Takie starty na pewno dodają pewności siebie i motywują. W tyle głowy mamy oczywiście Mistrzostwa Świata i drużynowe Mistrzostwa Europy. Jednak ten start na Stadionie Śląskim jest dla nas bardzo ważny.

Jak wyglądało to zgrupowanie w Zakopanem?

Głównie się aklimatyzowaliśmy do polskich warunków. W góry pojechaliśmy prosto z Japonii, gdzie było ciepło, a w Zakopanem wtedy lało. Więc spokojnie wyciszyliśmy organizmy przed kolejnymi startami.

Wielu zawodników mówi, że późno rozgrywane Mistrzostwa Świata to problem, bo na koniec sezonu trzeba będzie być w maksymalnej dyspozycji. Dla was to też problem? Mocno trzeba zmienić przygotowania?

Myślę, że dla wszystkich na całym świecie jest to problem. Dziwny jest ten kalendarz, no ale dla wszystkich takich sam. Trzeba go po prostu obrócić na swoją korzyść. Myślę, że powinniśmy sobie z tym poradzić pod warunkiem, że będzie zdrowie. Jeżeli to będzie, to dziewczyny będą przygotowane optymalnie na koniec sezonu. Wiemy, jak to zrobić. Wszystkie starty po drodze na mityngach nie są najważniejsze. Na pewno lepiej będzie jeżeli chociażby Justyna będzie w finale Mistrzostw Świata niż zaistnieje nawet na Diamentowej Lidze.

Na memoriale Kamili Skolimowskiej także planujecie starty?

Oczywiście. Jest to pożegnanie z kibicami przed Mistrzostwami Świata i zaprezentowanie, w jakiej aktualnie jesteśmy formie. To są bardzo ważne zawody na Stadionie Śląskim. W zeszłym roku przyszło tutaj 42 tysiące ludzi. Myślę, że przy takiej oprawie każda zawodniczka czuje dreszczyk emocji i chciałaby wystartować przed taką publicznością.

Tak szczerze na koniec. Spodziewał się pan, kiedy oddawano Stadion Śląski i zapowiadano, że stanie się on głównym obiektem lekkoatletycznym, że tak faktycznie będzie? Że kibice będą tak tłumnie chodzić na niego, by oglądać królową sportu?

Obawiałem się tego, ale i tak zostałem mile zaskoczony. Publiczność świetnie reaguje na gwiazdy światowe, ale tez nasze gwiazdy nie ustępują za wiele tym z zagranicy. Myślę, że ludzi przyciąga to, że chcą też sprawdzić, jak wygląda sport na najwyższym poziomie na żywo. A wygląda zupełnie inaczej niż przed telewizorem. 

Opracowanie: