Agnieszka Radwańska nie chce obiecywać, że w przyszłym roku będzie kontynuować karierę, ale zapewnia, że będzie o to walczyć. Tenisistka na razie nie jest w stanie wyobrazić sobie gry w eliminacjach, z czym powinna się liczyć przy ciągłym spadku w rankingu.

Agnieszka Radwańska ma przed sobą już tylko dwa planowane starty w tym sezonie - w rozpoczynającym się 17 września turnieju w Seulu, a potem w Pekinie. Tenisistka zmaga się ze spadkiem formy i częstymi kłopotami zdrowotnymi. Po ostatnich kolejnych trudnych tygodniach kibice 29-letniej zawodniczki zaczęli się obawiać, że może już nie przystąpić do kolejnego sezonu i zdecydować się na zakończenie kariery.

Będę robić wszystko, żeby grać i żeby czuć się lepiej na korcie niż to teraz było. Nie jest to na pewno moje 100 procent. Walczę o to, żeby była świeżość i żeby wszystko było tak jak kiedyś. Jest ciężko, bo jednak te lata się kumulują. Nie chcę niczego obiecywać - ani na za rok, ani na za dwa, ani odnośnie igrzysk, bo tych pytań jest tyle. A to są tak dalekie plany. Ja się zajmuję tym, co jest teraz, bo mam wystarczająco dużo problemów z tym, co jest dziś czy jutro - powiedziała Agnieszka Radwańska podczas Narodowego Dnia Tenisa w Warszawie. Podopieczna Tomasza Wiktorowskiego zajmuje 48. miejsce w rankingu WTA. Po przegraniu meczu otwarcia w US Open w tym tygodniu spadnie jednak na 59. pozycję. Przy kolejnym pogorszeniu notowań w niektórych zawodach groziłaby jej konieczność udziału w kwalifikacjach.

Na pewno utrudnia to życie. Nie da się ukryć. Na razie nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że mogłabym jeszcze dokładać do tego (dodatkowe - PAP) trzy mecze. To bardzo ciężkie. Choć niektórzy tak robią - wypadają z czołówki i potem grają eliminacje. Na razie o tym nie myślę. Zobaczymy, co będzie w Azji i będziemy się zastanawiać po sezonie - zaznaczyła zawodniczka z Krakowa.

Żadnych półśrodków

Agnieszka Radwańska podkreśliła, że nie zamierza przy kolejnych startach stosować półśrodków.

Albo gram i faktycznie robię to na 100 procent i jadę na turniej, żeby go wygrać, żeby pokazać się z jak najlepszej strony albo odwołuję występ, ponieważ są jakieś problemy, kontuzje. (...) Mamy taką konkurencję, że będąc przygotowanym na 50 procent czy mniej, to nie ma żadnego sensu - przekonywała.

Agnieszka Radwańska odniosła się również do kontrowersji, do jakich doszło w sobotnim finale kobiecego singla w wielkoszlemowym US Open. Słynna Serena Williams dostała od sędziego ostrzeżenie za udzielanie jej wskazówek przez trenera. Doszło również do wymiany zdań z sędzią pojedynku, czy zniszczenia rakiety przez zawodniczkę z USA.

Nie można powiedzieć, że to był błąd sędziego. Tym bardziej, że Patrick (Moratoglou, trener Williams - PAP) potwierdził coaching. Serena dostała trzy różne ostrzeżenia. Na pewno stało się to w bardzo nieciekawym momencie meczu - powiedziała Agnieszka Radwańska. Przyznała też, że podczas meczów często zdarzają się różne podpowiedzi od trenerów. Ale to wszystko to interpretacja sędziego. Inny arbiter mógł zareagować inaczej. Jest wiele takich spornych sytuacji na turniejach, np. jak ktoś bierze challenge, złapie piłkę, czy aut jest wywołany za wcześnie czy za późno. To jest wszystko interpretacja sędziego i tu było tak samo. Ciężko powiedzieć, czy arbiter dobrze zrobił czy źle, ale był i coaching, i Serena połamała rakietę i odzywała się tak, że nie powinna mieć zastrzeżeń, bo sędzia miał prawo dać jej ostrzeżenie - twierdzi Radwańska.

Jak dodała, sama nie miała wielu takich sytuacji, by otrzymać ostrzeżenie za udzielanie jej przez trenera wskazówek. Zdarzyło się to raz albo dwa, ale więcej nie - podkreśliła.

(ug)