Zimą też biorą

Kiedy 12 lat temu szaleliśmy ze szczęścia, gdy Adam Małysz wywalczył dwa medale podczas MŚ w fińskim Lahti, gospodarze imprezy prawie spalili się ze wstydu. Ich biegacze - Mika Myllylae, Jari Isometsae, Janne Immonen, Harri Kirvesniemi, Virpi Kuitunen i Milla Jauho - zostali przyłapani na dopingu. Wszystkich zdyskwalifikowano na dwa tata. Była to największa afera w historii fińskiego narciarstwa.

Rok później, podczas igrzysk w Salt Lake City, złoty medal za zwycięstwo w biegu na 50 km odebrano Johannowi Muehleggowi z Hiszpanii. Ostatniego dnia rywalizacji  MKOl zdyskwalifikował także rosyjskie biegaczki - Larisę Lazutinę i Olgę Daniłową. Cała trójka stosowała darbepoetynę alfa, środek skuteczniejszy od erytropoetyny.

Tenis, czyli sport biały tylko z nazwy

O tym, że tenisiści wolą narkotyki, wiadomo nie od dziś. W 2009 roku na szokujące wyznanie zdobył się Andre Agassi. W swojej biografii przyznał się do zażywania amfetaminy w 1997 roku. Stwierdził, że w ten sposób chciał uciec od problemów - jego małżeństwo przeżywało kryzys, w rankingu spadł na 141. miejsce. Gdyby sprawa ujrzała wtedy światło dzienne, pewnie mielibyśmy do czynienia z gigantyczną aferą.

Tenisista tłumaczył, że tak długo zwlekał z wyznaniem prawdy, bo bał się reakcji kibiców. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że tak naprawdę obawiał się sponsorów i kar. A te z pewnością nie ominęłyby go, bo tenisowe władze traktują narkotyki jak doping. Bez mrugnięcia okiem zdyskwalifikowały Francuza Richarda Gasquet i Szwajcarkę Martinę Hingis. Miałam pozytywny wynik testu, ale nigdy nie brałam narkotyków. Jestem niewinna. Nie chcę toczyć boju z władzami antydopingowymi - oświadczyła pięciokrotna triumfatorka turniejów Wielkiego Szlema na konferencji prasowej w Zurychu w 2007 roku. Wielu zarzucało jej, że odejściem ze sportu przyznała się do winy.

Czarne owce w polskim sporcie

Na polskim podwórku głośno było ostatnio o Mariuszu Wachu. Po sprawdzeniu próbki A okazało się, że "Wiking" był na dopingu podczas walki z Władimirem Kliczko. Bokser nie jest jednak niestety jedynym polskim sportowcem, który zaliczył tak spektakularną wpadkę.

Szymon Kołecki - dwukrotny medalista igrzysk olimpijskich (2000 i 2008), czterokrotny medalista mistrzostw świata i pięciokrotny mistrz Europy - został złapany podczas mistrzostw Europy juniorów. Siedem lat później groziła mu dożywotnia dyskwalifikacja, bo wykryto u niego podwyższony poziom nandrolonu. Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, którego notabene Kołecki jest teraz prezesem, zrezygnował z wymierzenia kary na podstawie opinii ekspertów. Uznali oni, że może to być wina diety lub odżywek.

Natomiast w 2004 roku podwyższony poziom testosteronu wykryto u Marcina Dołęgi. Został zdyskwalifikowany na dwa lata. Wrócił i zdobył trzy złote medale mistrzostw świata.

Panie również nie uniknęły kłopotów. W 1993 roku podczas kontroli antydopingowej na Grand Prix Polski w Oświęcimiu wpadła Alicja Pęczak - miała podwyższony poziom testosteronu. Pływaczka została zdyskwalifikowana na dwa lata. Karę po 18 miesiącach zawieszono.

Dopingową historię ma w życiorysie również Justyna Kowalczyk. Podczas mistrzostw świata w Oberstdorfie osiem lat temu jak grom z jasnego nieba spadła wiadomość, że w organizmie biegaczki wykryto zakazany deksametazon. Jak się okazało, Polka brała w tym czasie lek na przewlekłe zapalenie ścięgna, a specyfik ten zawierał niedozwolone substancje. Niestety, ani lekarz, ani działacze nie zgłosili tego do Międzynarodowej Federacji Narciarskiej. Zawodniczkę Aleksandra Wierietielnego zdyskwalifikowano na dwa lata. Po odwołaniu karę skrócono o połowę, a MKOL uznał, że nie był to doping celowy. Kowalczyk wystartowała na igrzyskach w Turynie, skąd przywiozła brązowy medal. Do sytuacji sprzed lat wracać nie chce.

W 2010 roku cała Polska śledziła sprawę Kornelii Marek. Po igrzyskach w Vancouver ogłoszono, że w próbce moczu pobranej  od zawodniczki po biegu sztafetowym, w którym Polki zajęły 6. miejsce, wykryto ślady EPO. Marek nie przyznała się do winy, nie chciała też powiedzieć, kto ewentualnie mógł jej podać doping. Polski Związek Narciarski zwolnił fizjoterapeutę Witalija Trypolskiego, choć reszta zawodniczek wypowiadała się o nim pozytywnie. Marek została ostatecznie zdyskwalifikowana na dwa lata. Po odbyciu kary wróciła na trasy biegowe. W ubiegłym roku zdobyła dwa złote medale mistrzostw kraju.