Sportowiec to nie Superman, granica ludzkich możliwości gdzieś się kończy. Powinniśmy o tym pamiętać, gdy widzimy nowy rewelacyjny rekord lub człowieka znikąd, który nagle staje się gwiazdą. Po latach może się okazać, że to wszystko iluzja, bo za wynikiem kryje się... doping. Sprawa Lance'a Armstronga to tylko wierzchołek góry lodowej. Ben Johnson, Marion Jones, Andre Agassi, Marco Pantani, Kornelia Marek… Poznajcie największe dopingowe afery w historii sportu.

Armstrong nie jest pierwszą gwiazdą, która gaśnie w tak spektakularny sposób. Lista dopingowych grzeszników w kolarstwie jest bardzo długa.

Najgłośniejsza była chyba sprawa Marco Pantaniego. Zwycięzca Giro d'Italia, a potem Tour de France, specjalizował się w jeździe po górach. Jego kariera załamała się w 1999 roku, gdy badania wykazały u niego podwyższony hematokryt, co mogło oznaczać, że przyjmował EPO. W konsekwencji kolarza wycofano z Giro. W 2002 roku zdyskwalifikowano go na osiem miesięcy po tym, jak rok wcześniej odkryto w jego pokoju strzykawki z insuliną. Historia znalazła swój tragiczny finał wieczorem 14 lutego 2004 roku. "Pirata" znaleziono martwego w pokoju hotelowym w nadmorskim kurorcie Rimini. Badania wykazały, że przedawkował kokainę.

Dwa lata później, tuż przed rozpoczęciem Wielkiej Pętli, z wyścigu wycofani zostali główni faworyci - Hiszpan Ivan Basso oraz Niemiec Jan Ullrich. Miało to związek z akcją zwalczania dopingu w Hiszpanii. Aresztowano wówczas lekarza Eufemiano Fuentesa. Z jego "usług" mieli korzystać również tenisiści i piłkarze.

Nie był to jednak koniec zawirowań wokół najbardziej prestiżowego kolarskiego wyścigu świata. Kilka dni po zakończeniu Touru pozytywny rezultat dały wyniki badań antydopingowych zwycięzcy Floyda Landisa. Amerykanin zaprzeczył, że stosował niedozwolone substancje, ale postanowił zakończyć sportową karierę.

Z kolei w ubiegłym roku Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu w Lozannie odebrał Alberto Contadorowi zwycięstwo w Tour de France 2010 i Giro d'Italia 2011. W 2010 roku w organizmie Hiszpana wykryto klenbuterol. Sportowiec przekonywał, że nielegalna substancja dostała się do jego organizmu razem ze zjedzonym stekiem, ponieważ niektóre ośrodki weterynaryjne stosują go do zwiększenia masy zwierzęcia.

"The dirtiest race in history"

Ben Johnson był ostatnim, który zajął miejsce w blokach. Był 24 września 1988 roku. Sędzia dał zawodnikom sygnał do startu, Kanadyjczyk wystrzelił jak z procy, zostawiając największych rywali - w tym Carla Lewisa - daleko z tyłu. Zegar pokazał czas: 9,79 sekundy - nowy rekord świata! Mam na imię Benjamin Sinclair Johnson. Ten rekord przetrwa 50 lat, może 100. Złoty medal igrzysk olimpijskich to coś, czego nikt nie może ci odebrać - mówił Johnson na konferencji prasowej tuż po biegu.

48 godzin później wybuchł skandal. Okazało się, że podczas badań w moczu Johnsona wykryto sterydy, a dokładniej stanozolol. Przedstawiciele Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego przyszli do pokoju sprintera i - ku ogromnemu zdziwieniu jego matki - zabrali krążek z najcenniejszego kruszcu. MKOL pozbawił go także wszystkich medali, które wywalczył do 1987 roku.

O finale biegu na 100 m w Seulu mówi się zresztą: "The dirtiest race in history" ("Najbrudniejszy wyścig w historii"). Sześciu z ośmiu jego uczestników (poza Johnsonem również Carl Lewis, Linford Christie, Dennis Mitchell, Desai Williams i Raymond Stewart) prędzej czy później wpadało na dopingu.

Urodzony na Jamajce Johnson po dyskwalifikacji wrócił na bieżnię, jednak w 1993 roku znowu wpadł. Tym razem nie było litości - zdyskwalifikowano go dożywotnio. Trener Kanadyjczyka Charlie Francis w książce "Pułapka szybkości" ujawnił, że swojego podopiecznego szprycował przez osiem lat. Sam zainteresowany do winy się nie przyznaje. Twierdzi, że w Seulu był czysty, a sterydy były w napoju, który ktoś mu podał.

Szkoleniowiec Charlie Francis był także opiekunem innych dopingowiczów - Marion Jones i Tima Montgomery'ego, szprycujących się w słynnym w USA laboratorium BALCO. Jones - legenda amerykańskiej lekkoatletyki, która chciała pobić rekord świata na 100 m należący do nieżyjącej już Florence Griffith-Joyner - przyznała się do stosowania dopingu w latach 1999-2001. Straciła pięć medali olimpijskich wywalczonych w Sydney, pieniądze i sławę. Sąd skazał ją na pół roku więzienia.

W dalszej części tekstu przeczytasz o narkotykowych aferach w tenisie i dopingu na polskim podwórku...