Marian Bublewicz był najlepszym polskim kierowcą rajdowym na przełomie lat 80. i 90. Zginął 20 lutego 1993 roku na piątym OS-ie IX Rajdu Dolnośląskiego. Jego śmierć zmieniła standardy bezpieczeństwa na polskich trasach.

Bublewicz był wicemistrzem Europy, sześciokrotnym mistrzem Polski, znalazł się również na liście 31 najlepszych kierowców rajdowych świata. Cechowała go ogromna pracowitość, cierpliwość i staranność w przygotowaniach do startów. Jego bliscy i znajomi wspominają go jako człowieka zawsze uśmiechniętego, pogodnego i ciepłego.

Zginął na IX Rajdzie Dolnośląskim. Od początku rajdu prowadził, miał z resztą doświadczenie na tych trasach, ponieważ wygrał siedem na osiem poprzednich edycji. Dwa kilometry po starcie do piątego OS-u prowadzona przez niego sierra wypadła z drogi i uderzyła w drzewo. Kierowca zmarł w szpitalu.

Jechałem też w tym rajdzie, też sierrą cosworth - powiedział naszemu reporterowi Krzysztof Szeszko, kierowca rajdowy z Olsztyna. Nie było wtedy telefonów komórkowych, a dostęp do telefonu stacjonarnego był ograniczony. Pomoc przyszła za późno. Moja żona osiwiała, kiedy usłyszała w telewizji, że w rajdzie zginął olsztyński kierowca, bo nie podano wtedy imienia i nazwiska. Marian Bublewicz był bardzo serdeczną osobą, która jako pierwsza stworzyła w Polsce profesjonalny zespół rajdowy z fachowcami - dodał.

Wyciągnęli go kibice i strażacy ochotnicy

Śmierć Mariana Bublewicza zmieniła standardy bezpieczeństwa na trasach rajdowych w Polsce. Przez brak samochodu ratownictwa drogowego, którego nie zapewnił organizator, ciężko rannego kierowcę wyciągnęli z wraku samodzielnie - posługując się prymitywnymi narzędziami - kibice i strażacy ochotnicy. Potem ścięli drzewo, o które rozbił się samochód i zrobili z niego krzyż. W miejscu wypadku postawiono także pamiątkowy kamień, przy którym - jak zapewniają miejscowi - zawsze płoną znicze.

24 lutego o godz. 11:30 Krajowy Duszpasterz Kierowców ks. Marian Midura odprawi mszę świętą, wspomnieniową, w Sanktuarium Fatimskim w Olsztynie.