Tegoroczny Memoriał Kamili Skolimowskiej, który odbędzie się na Stadionie Śląskim w Chorzowie 6 sierpnia, będzie wyjątkowy. Wszystko dlatego, że po raz pierwszy będzie on częścią elitarnej Diamentowej Ligi, w której rywalizują najlepsi lekkoatleci świata. Co rzadko się zdarza na mityngach Diamentowej Ligi, rywalizować będą też młociarze. - Jesteśmy u siebie na Stadionie Śląskim. Tutaj my rozdajemy karty. Na memoriale nie mogło zabraknąć młotu, bo bez młotu memoriał nie istnieje. Bez Kamili Skolimowskiej także by nie było konkursu rzutu młotem. Na szczęście młot nadal zostaje jako wisienka na torcie - mówi mistrz świata w rzucie młotem Paweł Fajdek, z którym o Memoriale Kamili Skolimowskiej, ale także o rozpoczynających się za kilkanaście dni mistrzostwach świata rozmawiał Wojciech Marczyk z redakcji sportowej RMF FM.

Wojciech Marczyk: Memoriał Kamili Skolimowskiej, który 6 sierpnia odbędzie się na Stadionie Śląskim w Chorzowie, po raz pierwszy będzie częścią Diamentowej Ligi. Po raz pierwszy ta prestiżowa impreza zagości w Polsce. W jej ramach odbędzie się również rywalizacja młociarzy. Często o to apelowałeś, żeby rzut młotem był włączony do Diamentowej Ligi...

Paweł Fajdek: Była to dyskryminacja konkurencji i to jedynej tak naprawdę, bo pozostałe się odbywają. Były też dziwne sytuacje z rzutem dyskiem. Jakieś dwa lata temu coś miało się dziać na zmianę. Kibice się burzą, nie rozumieją tego. Konkursu rzutu młotem nikt nigdy nie chciał organizować. Na szczęście jesteśmy u siebie na Stadionie Śląskim. Tutaj my rozdajemy karty. Na memoriale nie mogło zabraknąć młotu, bo bez młotu memoriał nie istnieje. Bez Kamili Skolimowskiej także by nie było konkursu rzutu młotem. Na szczęście młot nadal zostaje jako wisienka na torcie. No i on musi się tutaj odbyć.

Myślisz, że to będzie też pokazanie włodarzom Diamentowej Ligi, że rzut młotem to ciekawa i atrakcyjna konkurencja?

Oczywiście, że tak. Też ważne jest to, że na ten moment mamy wzrost poziomu i to też jest interesujące. Coraz więcej chłopaków zaczyna się pokazywać z dobrej strony. Jest coraz więcej rzutów powyżej 80 metrów i to nie tylko u nas na kontynencie. Wydaje mi się więc, że to pokazuje, że ta dyscyplina idzie do przodu. Dlatego młot powinien być włączony normalnie do programu Diamentowej Ligi. Miejmy nadzieję, że te trzy mityngi, które w tym roku zaliczymy do tej Diamentowej Ligi, nie będą ostatnie i nam się to trochę rozszerzy. Z tego co wiem pięć jest wymaganych, żeby być branym pod uwagę w klasyfikacji Diamentowej Ligi. Ja nie widzę w tym żadnego problemu. Wiele razy startowaliśmy na różnych stadionach, na których Diamentowa Liga się odbywała. Nie było też problemu, żeby młot zrobić przy okazji mistrzostw Europy czy innych imprez. Tak że tłumaczenie, że młot robi dziury w murawie, albo jest niebezpieczny, to jest głupie gadanie organizatorów, którzy nie chcą tej konkurencji. Nie rozumiem tego. Może to wynika z tego, że ta konkurencja przez nas jest od lat zagarnięta i nie każdy ma gwiazdę, która jest w stanie dostać się do finału mistrzostw Europy czy świata.

Memoriał Kamili Skolimowskiej to dziś impreza, którą trzeba jeszcze reklamować? Czy to, że dołączyła do Diamentowej Ligi pokazuje, że jest to światowy top?

Powiem tak. Ja zawsze, jak coś robię, staram się być najlepszy. To jednak, że dostaliśmy Diamentową Ligę nie oznacza, że jesteśmy najlepsi. Nam po prostu wszystkim tutaj bardzo na tym zależało. Każdy dokładał cegiełkę, czy to marszałek czy dyrektor stadionu, żeby ta Diamentowa Liga się pojawiła. Teraz ta Diamentowa Liga się pojawiła i trzeba wykorzystać tę szansę. Trzeba pokazać, że robimy to naprawdę profesjonalnie i być może najlepiej na świecie.

A 6 sierpnia na Memoriał Kamili Skolimowskiej na Stadion Śląski przyjedziesz jako medalista mistrzostw świata.

Taki jest plan. Nie ukrywam, że mocno mi zależy na tym, żeby ten złoty medal zdobyć. Chcę być pierwszym zawodnikiem, który pierwszy raz w historii został pięć razy mistrzem świata. 

Jakie plany zatem do mistrzostw świata. Impreza w Eugene rozpoczyna się 15 lipca.

6 lipca wylatujemy do Seattle. Tam będziemy przez kilka dni i tuż przed startem jedziemy do Eugene, do wioski która tam jest. No i startujemy. Mniej więcej tak to wygląda.

Ta aklimatycja jest ważna i potrzebna tam na miejscu w USA. Sporo się mówi o tym przed tymi mistrzostwami.

W moim przypadku najbardziej komfortowa sytuacja byłaby, gdybym poleciał dwa dni przed zawodami, bo aklimatyzacja mi tam jest niepotrzebna. Wszystko dlatego, że startujemy tam rano. Eliminacje są ok. 9, a finał jest ok. 11 czyli porą wieczorową w Polsce. W tej sytuacji więc aklimatyzacja jest zupełnie niepotrzebna. Niestety zostaliśmy zmuszeni do tego, żeby lecieć, to lecimy. Nie ma co narzekać. Będziemy się rozliczać później, po zawodach.

Na mistrzostwach świata szykuje się pojedynek polsko-polski?

Na pewno. My pokazujemy w tym sezonie, że jesteśmy dobrze przygotowani. Może ja jeszcze bez tych błysków, ale szykuję się na mistrzostwa świata. Mamy kolejnych chłopaków, którzy rzucili 80 metrów i robią życiówki. Może się więc w tej sytuacji okazać, że pierwsza szóstka zawodników będzie miała "8" z przodu. A tego już dawno nie było.

I to pokazuje też, że poziom w rzucie młotem jest wyższy.

Tak. Był przez pewien czas przestój w niektórych krajach. Jest to sport, który wymaga naprawdę wielu lat treningów. To nie jest na tyle łatwe, żeby po roku czy po pięciu latach wejść na bardzo wysoki poziom. Tu potrzeba przynajmniej 10 lat. Zawsze to powtarzam każdemu. Tutaj nie ma miękkiej gry. Albo się do tego nadajesz i masz cierpliwość do tego, konsekwentnie pracujesz i poprawiasz się z roku na rok, albo chcąc coś przyspieszyć łapiesz poważną kontuzję i znikasz ze świata sportu. To jest konkurencja, która wymaga cierpliwości i dużych pieszczot.