Żółw jaszczurowaty, którego znalazł w rowie mieszkaniec gminy Chynów w powiecie grójeckim na Mazowszu, teraz przechodzi diagnostykę weterynaryjną. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jego kondycja jest znakomita.

Żółwia jaszczurowatego znalazł w rowie mieszkaniec gminy Chynów w powiecie grójeckim na Mazowszu. Mężczyzna wezwał na pomoc wolontariuszy z fundacji Epicrates, którzy odłowili gada.

Żółwie jaszczurowate zostały do Polski sprowadzone w latach 90. ubiegłego wieku. Był to niefortunny pomysł mieszkającego w USA Polaka, który chciał wzbogacić rodzimą faunę.

Żółw jaszczurowaty, zwany też skorpuchą jaszczurowatą, to jeden z większych żółwi słodkowodnych, wodno-lądowych. W naturze zamieszkuje Amerykę Północną, od dość ciepłych regionów na południu po rejony zimne, o klimacie bardzo zbliżonym do naszego.

W naszym środowisku te żółwie dobrze się odnajdują, jeśli się w nim znajdą, a znajdują się w nim dzięki, niestety, ludzkiej głupocie - mówi w rozmowie z RMF FM Bartłomiej Gorzkowski, prezes fundacji Epicrates i kierownik lubelskiego Egzotarium. To zwierzę potencjalnie niebezpieczne, także dla człowieka. Oczywiście może nie śmiertelnie, ale palec może odgryźć - ostrzega.

W Polsce żółw jaszczurowaty to gatunek inwazyjny

To dość duże zwierzęta, wyrośnięte samice mogą osiągać ponad 20 kilogramów. Niektóre źródła podają, że dochodzą nawet do 34 kilogramów. To gatunek ujęty na liście inwazyjnych gatunków obcych stwarzających zagrożenie dla Polski, razem z żółwiem, ostrogrzbietym i żółwiem malowanym. Jest jeszcze lista unijna, na której figuruje żółw ozdobny ze swoimi trzema podgatunkami: czerwonolicy, żółtolicy i żółtobrzuchy.

To gatunki, które w naszym środowisku znajdują się dlatego, że zostały porzucone, bo za duże urosły, bo się znudziły - dodaje Bartłomiej Gorzkowski. To częsty problem i naprawdę poważne zagrożenie dla ekosystemu. W przypadku żółwia jaszczurowatego, te żółwie nigdy nie były tak popularne w domowych hodowlach, jak najczęściej spotykane żółwie ozdobne. Były droższe, nie tak piękne, chociaż też miały swoich amatorów. Żółw schwytany w okolicy Grójca pod Warszawą to dorosłe zwierzę, ma co najmniej 20 lat. I wszystko wskazuje na to, że dość długo żyło w naszym środowisku w naturalnym klimacie - mówi Gorzkowski.

Naukowcy, którzy zajmują się żółwiami, nie mają wątpliwości, że kolor i przyrosty znalezionego w niedzielę zwierzęcia wskazują na to, że latami musiało żyć w naszym środowisku. A w takim bardzo trudno je zaobserwować, bo w przeciwieństwie do innych, te żółwie bardzo rzadko wychodzą z wody. Inny egzemplarz tego samego gatunku udało się odłowić w Kutnie, w 2016 roku w parkowym stawie.

Ten żółw był taką miejską legendą - opowiada naszej reporterce prezes Gorzkowski. Przez kilka lat ludzie opowiadali, że żyje tam jakieś dziwne zwierzę, jakaś czupakabra. Jedni w to wierzyli, inni nie. Dopiero po kilku latach komuś udało się zrobić zdjęcia, ktoś inny nakręcił film, a my dostaliśmy te materiały z prośbą o oznaczenie gatunku. I okazało się, że to jest żółw jaszczurowaty.

Po przebadaniu i kwarantannie został przekazany do jednego z ogrodów zoologicznych w celach edukacyjnych. To był drugi przypadek w Polsce. Pierwszym było znalezienie takiego żółwia, prawdopodobnie porzuconego do przydomowego oczka wodnego, na Pomorzu. Teraz mamy trzeci przypadek.

Żółw przechodzi badania

Złapany żółw teraz przechodzi diagnostykę weterynaryjną. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że jego kondycja jest znakomita - mówi nam Gorzkowski. Po zakończonej diagnostyce albo będziemy musieli poszukać uprawnionego do przetrzymywania inwazyjnych gatunków obcych azylu, albo będziemy zmuszeni złożyć wniosek o zezwolenie i żółw zostanie u nas.

Inwazyjny gatunek obcy to taki, który został przez człowieka, celowo bądź przypadkowo przeniesiony z miejsca dotychczasowego, naturalnego występowania w miejsce, do którego sam nigdy by nie trafił. Aby go nazwać inwazyjnym, musi być udokumentowany negatywny wpływ tego gatunku na lokalne środowisko.

W Polsce jedynym rodzimym gatunkiem żółwia jest żółw błotny. Inne zostały sprowadzone przez ludzi.

W przypadku żółwia czerwonolicego wiemy, że tylko w ciągu trzech lat, między 1994 a 1997 rokiem, bezpośrednio z USA do polskich sklepów zoologicznych sprowadzono 448 tys. takich żółwi - mówi nam Bartłomiej Gorzkowski z fundacji Epicrates. Wtedy były wielkości 5 złotowej monety, ale szybko rosły, zjadały rybki w akwarium, zjadały rośliny i wyrastały z tych małych domowych zbiorników. Wiele osób pozbyło się "problemu", wypuszczając żółwie, porzucając je po prostu w jeziorze.

Pokłosie nielegalnej akcji z lat 90.?

W przypadku żółwia spod Warszawy są dwie możliwości. Albo został porzucony przez kogoś, komu się znudził, albo jest to pokłosie dużej, nielegalnej akcji z lat 90., kiedy pewien obywatel Polski, który mieszkał na stałe w Stanach Zjednoczonych. wymyślił sobie akcję "ubogacania środowiska przyrodniczego w Polsce".

Prawdopodobnie pozyskiwał, wykopywał jaja żółwia jaszczurowatego na miejscu, w Stanach Zjednoczonych i przekazywał te jaja w pudełkach po butach, wypełnionych trocinami i ziemią osobom, które przyjeżdżały do Polski - mówi naszej reporterce profesor Wojciech Solarz z Instytutu Ochrony Przyrody Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Razem z instrukcją, że jaja należy zakopywać w odpowiednim miejscu, nasłonecznionym, na południowym stoku, żeby się z nich wylęgły żółwie. Ta osoba uważała, że żółw jaszczurowaty będzie pełnił sanitarną rolę, zjadając padlinę. Nie jesteśmy w stanie określić skali tego zjawiska, ale przypuszczalnie to setki jaj, jakie mogły się znaleźć w Polsce - dodaje badacz.

Nie można wykluczyć, że któryś z osobników przeżył do dziś. W przypadku żółwia znalezionego pod Warszawą bardziej prawdopodobny scenariusz jest taki, że to porzucony żółw, kupiony w sklepie zoologicznym.

To okrutne porzucenie, które nie ma nic wspólnego ze zwróceniem zwierzęciu wolności, jak niekiedy tłumaczą ci, którzy porzucają - dodaje profesor Solarz. Jeszcze większy problem będziemy mieć, kiedy żółwie ozdobne skutecznie się zaczną rozmnażać. A nawet, jeśli się nie rozmnażają, to coś muszą jeść. A jedzą m.in. skrzek płazów czy kijanki, czy nawet dorosłe osobniki płazów, a płazy to jedne z najbardziej zagrożonych zwierząt na świecie. Może zjadać narybek i ryby dorosłe, konkurując o pokarm z innymi naszymi rodzimymi gatunkami zwierząt, wreszcie może przenosić niebezpieczne choroby i niebezpieczne pasożyty, niebezpieczne też dla człowieka, m.in. salmonellę.

Żółwia jaszczurowatego ciężko wypatrzyć, bo nie ma w zwyczaju, jak inne, wygrzewać się na słońcu. Jeśli jednak zauważymy takie zwierzę, powinniśmy natychmiast powiadomić urząd gminy, na terenie którego sytuacja ma miejsce. O znalezisku warto powiadomić też Regionalną Dyrekcji Ochrony Środowiska. Idealnie, gdyby udało się zrobić zdjęcia, które pozwolą oznaczyć dany gatunek.

Natomiast bezwzględnie nie zbliżajmy się, nie próbujmy go schwytać, bo to wymaga naprawdę dużej wprawy i wiedzy - mówi nam Bartłomiej Gorzkowski z fundacji Epicrates. Taki żółw bez problemu odgryzie nam palec. Kilka lat temu w Bawarii dziecko kąpało się w podmiejskim jeziorku i zostało przez takiego żółwia zaatakowane. On naprawdę potrafi zrobić krzywdę.

Niezależnie od tego, czy spotkamy na wolności egzotycznego żółwia, węża, jaszczurkę czy inne zwierzę, dobrze do czasu przyjazdu służb obserwować zwierzaka, żeby udało się go zlokalizować. Oczywiście z bezpiecznej odległości.

Jak mówi nam profesor Solarz, żółwi jaszczurowatych na wolności może być więcej.

Nie chciałbym wzbudzać paniki, że nie powinniśmy wchodzić do zbiornika wodnego, bo tam czai się żółw, który może zaatakować - tłumaczy nam Wojciech Solarz. Ale jeśli zaobserwujemy takie zwierzę, to mamy obowiązek zgłosić ten fakt do władz lokalnych, a nas z naukowego punktu widzenia też to bardzo interesuje.

Opracowanie: