W Sądzie Okręgowym w Gdańsku odbyła się druga rozprawa w procesie Stefana W., oskarżonego o zamordowanie prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Oskarżony został doprowadzony na salę, ale ponownie - tak jak na pierwszej rozprawie - nie odpowiedział na żadne zadane mu pytanie. W sądzie nie pojawiła się Magdalena Adamowicz, która miała zeznawać jako świadek. Zeznania złożyli konferansjer, który prowadził tragicznie zakończony finał WOŚP w Gdańsku i mężczyzna, który sprzedał nóż Stefanowi W.

Magdalena Adamowicz poinformowała sąd o nieobecności. Sędzia Aleksandra Kaczmarek przekazała, że wdowa po prezydencie Gdańska przedstawiła dokument podpisany przez lekarza sądowego, z którego wynika, że do 25 kwietnia jest niezdolna do udziału w rozprawach.

Po ostatniej rozprawie sąd zlecił badania stanu zdrowia Stefana W. Wykazały one, że może uczestniczyć w rozprawie. Takie badania będą powtarzane przed każdą rozprawą. 

Na pierwszej rozprawie Stefan W. milczał. Sądowi nie podał nawet swoich danych osobowych. Także z własnym obrońcą nie zamienił nawet słowa. To rodzaj gry obliczonej na wywarcie wrażenia, że jest osobą, która nie powinna być sądzona - tak o zachowaniu Stefana W. podczas pierwszego dnia procesu mówił RMF FM Piotr Adamowicz, brat zamordowanego prezydenta Gdańska.

Jak donosił obecny na sali rozpraw reporter RMF FM Kuba Kaługa, sąd zezwolił mediom na uczestnictwo w dwóch najbliższych rozprawach, ale bez podawania danych świadków i ujawniania ich wizerunku.

Prowadził gdański finał WOŚP. "Towarzyszyłem prezydentowi do końca"

Przed sądem stanął dziś mężczyzna, który był konferansjerem w czasie tragicznie zakończonego gdańskiego finału WOŚP. Jak relacjonował, Stefan W. groził mu nożem i kazał oddać mikrofon. Do dziś dnia to przeżywam - wspominał mężczyzna. Przyznał, że było to traumatyczne przeżycie i w ubiegłym roku zakończył terapię. Dopiero po wielu miesiącach był w stanie prowadzić kolejne wydarzenie. Mam małe dzieci, cały Gdańsk wtedy to przeżywał, musiałem im pokazać, że sobie z tym radzę - opowiadał.

Konferansjer mówił, że przed odliczaniem poprzedzającym "Światełko do nieba" poprosił Pawła Adamowicza, by - ze względu na pewne efekty sceniczne - dla bezpieczeństwa się cofnął. Sam, odliczając, nie widział tego, co działo się z tyłu sceny. 

Świadek ze łzami w oczach opowiadał o ostatnim kontakcie z prezydentem Adamowiczem. Towarzyszyłem prezydentowi do końca, kiedy odchodził na tej skrzynce na scenie - mówił. Jak dodał, z komentarzy medyków, którzy pojawili się na miejscu, dowiedział się, że były ogromne trudności, żeby utrzymać Adamowicza przy życiu. Mężczyzna towarzyszył też prezydentowi w momencie przenoszenia go do karetki pogotowia. Jak mówi, zasłaniał Adamowicza, by nie robiono mu zdjęć. Potem został jeszcze na miejscu.

Mężczyzna w swoich zeznaniach wyraził zdziwienie, że przez godzinę po zdarzeniu nikt nie pytał go, co widział i zapamiętał. Uświadomiłem sobie, gdy wracałem samochodem do domu, że cieszę się, że żyję - stwierdził. 

Sąd dopytywał konferansjera o moment, w którym zobaczył Stefana W. Wcześniej mówił, że osoba, która weszła na scenę, przez chwilę "tańczyła". W taki sposób się poruszał. To były ruchy górowania nad czymś, zdobycia czegoś - opisywał świadek. Jak tłumaczył, tamten koncert nie różnił się niczym od poprzednich finałów WOŚP, które prowadził. Zapewnił też, że Stefana W. zobaczył dopiero na scenie. 

Świadek był też pytany o pracę ochrony w czasie gdańskiego finału WOŚP. Ochrona była i stała przodem do publiczności, czyli obserwowała ją - stwierdził. Nie umiał udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytania o ochronę na scenie. Nie pamiętał też, czy sam był kontrolowany, gdy na nią wchodził. 

Konferansjer przyznał przed sądem, że nie pamięta, w której ręce Stefan W. trzymał nóż, ani gdzie go przykładał. Scena była pełna świateł, nóż się mienił w świetle, dlatego go zauważyłem - mówił. Oskarżony nie zareagował na pytanie sądu o to, czy ma pytania do tego świadka.

Sąd odczytał też zeznania świadka ze śledztwa. Wtedy pamiętał on, że napastnik trzymał nóż w prawej ręce. Gdy żądał noża, miał mówić mniej więcej: "będziesz następny, wbiję ci kosę w brzuch, jak nie dasz mi mikrofonu". Świadek podtrzymał te zeznania i dodał, że tamto przesłuchanie miało miejsce miesiąc po zdarzeniu.

Strony dopytywały kobietę o szczegóły z jej odczytanych zeznań ze śledztwa - m.in. o to, co dokładnie świadka miała na myśli, mówiąc, że łatwo można było wejść na scenę.  

Świadek sprzedał podróbkę noża taktycznego Stefanowi W.

Kolejny przesłuchiwany dziś świadek to mężczyzna prowadzący sklep, w którym Stefan W. miał kupić nóż użyty do zabicia prezydenta Gdańska. Nie pamiętał nabywcy, ale odnalazł paragon z tego zakupu. Jak tłumaczył, nóż - chińska podróbka noża taktycznego - został kupiony kilka dni przed zabójstwem Adamowicza. 

Świadek mówił, że nóż kupiony przez Stefana W. kosztował ok. 80 złotych - prawdziwy nóż taktyczny kosztowałby około 600-800 złotych. Miał ostrzeże typu tanto - cięte pod skosem - plastikową rękojeść i osłonę zapobiegającą przypadkowym skaleczeniom. Jakość tego noża nie była dobra - przyznał sprzedawca. Dodał, że nie rejestruje klientów kupujących takie noże, bo nie jest to wymagane.

Świadek podtrzymał zeznania złożone w czasie śledztwa. Na pytanie sądu odpowiedział, że nie rozpoznaje Stefana W. W odpowiedzi na pytanie Piotra Adamowicza przyznał, że monitoringu w swoim sklepie nie miał w 2019 r. i nie posiada go też obecnie. Dodał, że nie jest do tego zobligowany. 

Stefan W. - podobnie jak w przypadku konferansjera - nie zareagował na pytanie sądu o ewentualne pytania do świadka. Na poprzedniej rozprawie widzieliśmy bierność oskarżonego. Potem udałem się z wizytą do aresztu śledczego. Ta wizyta nie rozwiała moich wątpliwości co do jego stanu, w związku z jego zachowaniem na poprzednim terminie - mówił obrońca Stefana W. adwokat Marcin Kminkowski. Chciałbym mieć pewność, że bierność to wybór oskarżonego, a nie wynik choroby - tłumaczył. Złożył on wniosek o przeprowadzenie dowodu z przesłuchania biegłych psychiatrów, na okoliczność tego, czy Stefan W. może on uczestniczyć w rozprawach.

Prokurator Agnieszka Nickel-Rogowska w odpowiedzi na argumenty obrońcy Stefana W. zauważyła, że w aktach są dwie opinie wskazujące na to, że oskarżony nie jest chory psychicznie, a ograniczona poczytalność wynika z czego innego. W mojej ocenie postawa oskarżonego to taktyka procesowa - mówiła i wniosła o oddalenie wniosku złożonego przez obronę oskarżonego.

Stefan W. nie zareagował na pytanie sądu, czy chce się ustosunkować do wniosku swojego obrońcy.

Po przerwie w rozprawie sąd uwzględnił wniosek obrońcy Stefana W. i dopuścił dowód z opinii biegłych psychiatrów. Zachowanie oskarżonego jest na tyle atypowe, że wymaga zasięgnięcia, opinii czy może brać udział w postępowaniu (...) Nie wpływa to na bieg postępowania, oskarżony ma obrońcę, więc nie ma przeszkód, żeby nadal procedować - wyjaśniła sędzia Aleksandra Kaczmarek.

W tej opinii nie chodzi o ustalenie stanu zdrowia psychicznego w chwili popełniania czynu, ale o ustalenie stanu psychicznego i możliwości brania udziału osobistego w procesie - przekazała prokurator Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Agnieszka Nickel-Rogowska. Dopóki oskarżony i jego obrońca nie wniosą o to, aby nie doprowadzać oskarżonego na salę, będzie on obecny - dodała.

Opinia biegłych psychiatrów ma zostać sporządzona do 5 maja. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 11 kwietnia. 

Tragedia w czasie gdańskiego finału WOŚP

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz został zaatakowany 13 stycznia 2019 roku, podczas miejskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który zorganizowano na gdańskim Targu Węglowym. W trakcie tak zwanego "światełka do nieba" został ciężko raniony nożem przez 27-letniego wówczas Stefana W. Zmarł następnego dnia w szpitalu.

Na nagraniach wideo ze sceny WOŚP widać, jak Stefan W. przebiega przez scenę, na której stoi Adamowicz i zadaje prezydentowi kilka ciosów nożem. Po ataku 27-latek uniósł ręce w geście zwycięstwa. Zanim został obezwładniony, chodził po scenie i wykrzyczał: "Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz".

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku w grudniu 2021 r. wysłała do sądu akt oskarżenia przeciwko Stefanowi W. Mężczyzna odpowie za zabójstwo w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także za zmuszanie innej osoby do określonego zachowania. 

Według ustaleń prokuratury, gdy wszedł na scenę WOŚP i zaatakował nożem Pawła Adamowicza, miał ograniczoną poczytalność. To może wpłynąć na wysokość kary. Zgodnie z przepisami, w takiej sytuacji sąd może (co nie oznacza, że musi) orzec o tak zwanym nadzwyczajnym złagodzeniu kary.