Praca w handlu w weekendy to horror - skarżą się pracownicy sklepów z kurortów turystycznych. Placówki są oblężone przez klientów od rana do późnego wieczora, a rąk do pracy brak. Do stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom od końca czerwca wpłynęło już niemal sto skarg na warunki pracy w sklepach.

Do stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom od początku czerwca trafiło blisko 100 skarg i wiadomości od pracowników handlu. Większość dotyczy nadmiaru obowiązków i nadmiaru... klientów. To generuje konflikty zarówno na linii pracownik-pracownik jak i pracownicy-klient. 

Najwięcej skarg mamy z kurortów nadmorskich. Pracownicy żalą się, że jest to praca ponad siły - mówi Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Pracownicy skarżą, że jest ich zbyt mało, by bez problemu obsłużyć wszystkich klientów, wyłożyć towar i dopilnować porządku. Jak mówią, najgorsze są soboty. Pracownicy dyskontów znad morza piszą wręcz o szturmie klientów, który zaczyna się rano i kończy późnym wieczorem. 

Praca ponad siły

Pojawiają się także skargi na konieczność zostawania po godzinach i przychodzenie do pracy w niedzielę w znanych sklepach sieciowych. Niektóre pracownice przyznają, że pracują siedem-osiem dni bez przerwy, po więcej niż 10 godzin dziennie. Żadna z tych skarg nie dotyczyła jednak braku wypłaty odpowiedniego wynagrodzenia

Wśród skarg na nadmiar pracy pojawiają się wiadomości od osób z Ukrainy. 

Prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom Małgorzata Marczulewska przyznaje, że w sezonie letnim skarg z sektora handlowego zawsze jest sporo. Tegoroczne dotyczą głównie małej liczby pracowników przy gigantycznym obłożeniu sklepów klientami. Najwięcej skarg pojawia się z kurortów turystycznych - znad morza, z gór i z miejscowości, które latem są oblegane przez wypoczywających.

Praca po 12 godzin, brak możliwości wzięcia wolnego dnia, ogromna ilość zadań, liczne konflikty. Pracownicy handlu przyznają, że ilość zadań, jaka spada na nich w sezonie wakacyjnym jest absolutnie gigantyczna. Skargi dotyczą głównie sobót. Pracownicy dyskontów piszą wręcz o szturmie klientów. Kolejki zaczynają się rano, a kończą o 22 lub 23. Pracownicy są zasypywani pytaniami, pretensjami, nie brakuje awantur, że kasy są nieczynne lub nie ma pracownika, który może pomóc klientom, którzy popełnili błąd przy kasach samoobsługowych. Pojawiają się także pretensje o braki w zatowarowaniu sklepów czy awantury o brak miejsc na parkingach. Cała frustracja klientów odbija się na pracownikach - mówi Małgorzata Marczulewska. 

Co ważne, żadna ze skarg, którą otrzymaliśmy, nie dotyczyła braku wypłaty wynagrodzeń. Jedna braku rozliczenia dojazdów do pracy. Wszystkie wiadomości dotyczą nadmiaru obowiązków i pracy ponad siły. Niektóre pracownice dyskontów przed pracą w soboty biorą leki uspokajające - dodaje Marczulewska. 

Narzekają też pracownicy sklepów franczyzowych

Trudną sytuację mają również pracownicy popularnych sklepów franczyzowych. Kiedy pracownicy dyskontów przeżywają ciężkie soboty, Ci narzekają na konieczność pracy w niedzielę.

Niedzielne dyżury, praca poza godziny otwarcia sklepu czy właśnie zbyt mała liczba pracowników w sklepie to główne skargi. Zdarzały się wiadomości o konieczności pracy codziennie po kilkanaście godzin. Tutaj sprawa została zgłoszona do odpowiednich instytucji, bo nawet jeżeli pracownik dostaje odpowiednie wynagrodzenie, to praca osiem dni po dziesięć godzin bez przerwy nie jest zgodna z prawem pracy. Pojawiają się także wiadomości o tym, że sklep powinien być zamknięty o 23, ale franczyzobiorca widząc zainteresowanie klientów każe zostawać pracownikom nawet do 1 w nocy. Tutaj też dominują skargi z kurortów nadmorskich i turystycznych - mówi Małgorzata Marczulewska.

Spośród blisko 100 wiadomości od pracowników handlu ok. 10% za zgodą zgłaszających została skierowana do prawników Stowarzyszenia.