​Jak mało kto potrafi tchnąć życie w postaci znane z kart podręczników do historii. Jej królowie i książęta kochają, cierpią, zachowują się raz rycersko, a raz kompletnie niegodnie. Książki Elżbiety Cherezińskiej podbiły już polski rynek wydawniczy. Teraz historia Świętosławy jej pióra, ma szanse zdobyć czytelników za oceanem. Właśnie ukazało się angielskie tłumaczenie opowieści o córce Mieszka I.

Autorka otwarcie przyznaje, że "leci" na Piastów. 

(...) Dlatego, że to nasza pierwsza dynastia. Ojciec założyciel państwa polskiego był nieprawdopodobnym facetem, wizjonerem. Był kimś, kto potrafił pokonać barierę tego co znane i zobaczyć co będzie dalej, kiedy zrobi nie mały krok w przód, ale skok do basenu, w którym nie będzie wiedział czy będzie woda czy nie. Nieprawdopodobne w dynastii piastowskiej jest też to, że u jej zarania stoi trójkąt. Ojciec Mieszko I i dwójka jego dzieci: córka Świętosława i syn Bolesław Chrobry, nasz pierwszy król - mówi autorka "Hardej". 

To właśnie w tej powieści opisuje losy pierwszej koronowanej głowy z dynastii Piastów. A była nią... Świętosława, która została najpierw królową Szwecji, potem Danii, następnie Norwegii, gdy jej mąż pokonał norweskiego króla, a na koniec swojego syna doprowadziła do zdobycia korony Anglii.

Książki o Świętosławie Cherezińska zadedykowała tym kobietom, o których informacje nie zachowały się do dziś i które w dynastycznym rodowodzie figurują jako NN. W amerykańskim wydaniu książki dedykacja została rozszerzona na wszystkie zapomniane przez historię matki, żony i córki władców. 

Przez te wszystkie lata kobiety były w takiej drugiej warstwie świadomości. Były na tyle zepchnięte w cień, że bardzo często nie zapisywano ich imion. Mimo to, te kobiety były. Żeby się zapisać w historii wczesnego Średniowiecza w Europie, trzeba było być kobietą z potężną charyzmą i potężnym charakterem. Ileś tych pań mamy, to nie tylko nasza Świętosława, ale też cesarzowa Teofano, czy cesarzowa Adelajda. W Skandynawii ta lista się wydłuża, bo w sagach imiona kobiet zapisywano, a ich historie są integralną częścią ichniej opowieści - mówi pisarka.

Elżbieta Cherezińska jest częstym gościem w Wolinie. Jest niemal na każdym Festiwalu Słowian i Wikingów. Jej mąż ma tu kram rogownika, gdzie sprzedaje noże z ręcznie rzeźbionymi kościanymi rękojeściami. Ona podpisuje przynoszone przez fanów twórczości książki, ale też szuka inspiracji. 

Jesteśmy tu w totalnym zgiełku, między namiotami, to miejsce jest tych inspiracji pełne, bo wystarczy na czymkolwiek zawiesić wzrok. W "Hardej", opowieści o Świętosławie jest taka scena, gdy wszystkie siostry, córki Mieszka spotykają się tu na Wolinie. Jest to scena żywcem inspirowana Festiwalem. Mówię "córki Mieszka", bo miał on też dzieci z poprzednich, pogańskich związków. Wolin jest bardzo inspirujący - mówi pisarka. 

To z resztą z Wolina, tysiąc lat temu jednego z najbardziej znaczących portów nie tylko na Bałtyku, ale i w Europie, w swoją podróż za morze wypływała Świętosława. W skansenie Słowian i Wikingów stoi kamień runiczny poświęcony tej historycznej postaci.  

Z drugiej strony, to tutaj znajdowała się legendarna twierdza Wikingów, legendarny Jomsborg, zamieszkiwany przez elitarną jednostkę specsłużb ze wczesnego Średniowiecza. Byli to Wikingowie-wojownicy, którzy za żywe srebro pełnili posługę wojenną. Byli najemnikami, stworzonymi przez króla Haralda Sinozębnego, który gdzieś tu jest pochowany. Tu kiedyś stąpała Świętosława, tu przypłynęli po nią jej synowie. Fajnie jest wejść w to miejsce i poczuć, że to nie my stworzyliśmy świat, tylko on dzieje się od tysięcy lat. A ludzie sprzed tysiąca lat nie byli od nas mniej mądrzy tylko dlatego, że nie znali internetu. Zawsze powtarzam, że ludzkość musiała wymyślić światło bez światła - opowiada autorka.

Pisarka często sięga też po skandynawskie sagi. To tam znajduje szczegóły niedostępne w rodzimych przekazach historycznych. To sagi opisują przyrodnią siostrę Świętosławy i Chrobrego - Astrydę. 

(...)Okazuje się, że na dalekiej Islandii w XII i XIII wieku mnisi spisywali dzieje swoich królów i mitycznych bohaterów, ale też dzieje islandzkich rodów. Wiele islandzkich rodów, które nie mogły się dokopać do swojego pochodzenia chciało sobie Bolesława Chrobrego dorobić za szwagra, żeby mieć kogoś wielkiego w rodzinie. Niesamowite jest to, że na dalekiej Islandii, tysiąc lat temu, w czasie tych długich nocy, przy ogniu i miodzie plotkowano o naszym Bolesławie Chrobrym. On w sagach nazywany jest Burisleifem, a ona Sigridą Storradą, czyli Sygrydą Dumną - mówi Cherezińska.

Autorka pisze powieści bazujące na wydarzeniach historycznych. Prawdziwym problemem są jednak braki w przekazach z dawnych lat. 

Jak wygrzebać dane historyczne i jak się między nimi poruszać, to już mam opracowane w ramach warsztatu pracy, ale trudniejszą rzeczą jest znaleźć motywację bohatera. Dobry bohater, taki którego zrozumiemy, nie mówię, że musimy go pokochać, ale musimy za nim pójść, musi narodzić się chemia. Musimy znać motywację takiego bohatera, a nie zawsze ona jest jasna, jeśli czerpiemy ją tylko z faktów. Tam są kropki, które nie chcą się w mojej głowie połączyć. I szukanie tych połączeń, jeszcze w oparciu o prawdopodobieństwo historyczne jest naprawdę trudne. Próby konstrukcji osobowościowej tych bohaterów, o których czasem przetrwało raptem kilka zdań. Dobudowanie tej osobowości, która będzie na tyle elastyczna, by sprostać faktom, które znamy. Czyli by bohater przeżył swoje życie skutecznie, tak jak znamy to z kart historii, a jednocześnie pozostał postacią ciekawą, a nie posągową. Nikt nie kocha pomników. Kochamy ludzi z ich wadami, pomyłkami, z ich porażkami - przyznaje Elżbieta Cherezińska.

Historię Piastów Cherezińska opisuje od ponad dekady

Autorka skupia się nie tylko na początkach dynastii, ale też na latach rozbicia dzielnicowego i próbach odzyskania utraconej korony. Napisana na nowo opowieść, która dla uczniów jest często koszmarem zyskuje nowy wymiar. Pisarka sama przyznaje, że namówił ją do tego wydawca, przekonując, że to lepsze, niż "Gra o Tron". Na kartach powieści roi się od skrytobójstw, otruć, porwań, tortur, sojuszy i zdrad. Od "Gry o Tron" różni je to, że zdarzyły się naprawdę. 

To jest historia, której nie udźwignie żaden serial, dlatego, że nie ma takich scenarzystów, którzy zgodziliby się rozpisać tyle wątków i tyle okropieństw. To jest właśnie nasza historia, jest w niej i wzniosłość, i okrucieństwo. Są w niej prawdziwe święte, mężczyźni waleczni, mężczyźni podli, są biskupi sprytni, chorobliwie ambitni, którzy wszystko zyskują i wszystko tracą. Są piękni i młodzi, starzy i fascynujący. To nie jest historia jednorodna. To historia, która zawsze dzieje się w kontekście naszych sąsiadów. Musimy sięgać do Czechów, Cesarstwa Niemieckiego, na wschód, by zrozumieć przebieg procesów u nas w Królestwie. To jest frapujące, że jesteśmy elementem wielkiej układanki - mówi pisarka.

Po premierze ostatniego tomu serii poświęconej rozbiciu dzielnicowemu zapowiedziała, że żegna się z ulubionymi Piastami. Czy sięgnie po kolejną dynastię? 

Tak. Mój apetyt jest niepochamowany. Wielbię Piastów, ale kocham też Jagiellonów. To już inny klimat innej epoki, ale też nieprawdopodobni ludzie - zdradza pisarka. Bitwy pod Grunwaldem pisać na nowo jednak nie chce. - Nie będę tego odbierać Sienkiewiczowi. Ja napisałam bitwę pod Płowcami, do której stają zastępy krzyżackie, zastępy Władysława Łokietka oraz roty wolnych ludzi czyli te spoza oficjalnego obiegu - mówi.

Premiera jej najnowszej książki planowana jest na jesień tego roku.