​Muszą okiełznać kilkutonową bestię. Każdego dnia mierzą się z nerwami, humorami i słabościami innych. Pracują w stresie i pod ogromną presją czasu. Wstają tak wcześnie, że ciężko powiedzieć, czy to już ranek, czy jeszcze noc. Spotykają tysiące osób każdego dnia. 25 listopada to Dzień Tramwajarza.

W Szczecinie 239 motorniczych pracuje na 12 zwykłych liniach tramwajowych. Pierwszy pojazd wyjeżdża tuż po godzinie 4 rano, ostatni wraca przed północą. Praca prowadzącego pojazd szynowy jest odpowiedzialna i bardzo stresująca. Od motorniczego zależy nie tylko, czy nie spóźnimy się do pracy, ale także czy dojedziemy do niej bezpiecznie. Każdego roku w Szczecinie dochodzi do kilkuset kolizji z udziałem autobusów i tramwajów, zdecydowana większość z winy osób trzecich. Kierowcy myślą, że zdążą często wymuszając pierwszeństwo. Sygnałów dźwiękowych motorniczowie muszą używać zbyt często - mówi Hanna Pieczyńska rzecznik Tramwajów Szczecińskich.

Poza czujnością na drodze i uważaniu na inne pojazdy, motorniczy musi wykazać się zarówno uprzejmością jak i cierpliwością w stosunku do pasażerów, umieć zachować się w różnych stresujących sytuacjach. W tramwajach dochodzi o aktów wandalizmu, przemocy, podróżujący bywają niemili i roszczeniowi. Zarzucają prowadzącemu rzeczy, które bywają od niego niezależne.

Pamiętajmy, że tramwaj spóźnia się nie zawsze z winy motorniczego, a na przystanku nie może czekać na każdą dobiegającą osobę. Na szczęście większość pasażerów zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, jaką ma motorniczy i darzą ten zawód szacunkiem. Pośród skarg pojawiają się także pochwały i liczymy, że będzie ich coraz więcej - mówi Hanna Pieczyńska. 

Dodaje, że motorniczowie są "na pierwszej linii frontu". I właśnie z okazji ich święta przypominamy, że perspektywa prowadzącego pojazd jest zupełnie inna niż pasażera - podkreśla rzeczniczka Tramwajów Szczecińskich. Dlatego wzajemne zrozumienie i życzliwość sprawią, że podróż będzie przyjemniejsza, nie tylko dzisiaj.