Nowe ustalenia śledczych w sprawie zabójcy z Międzychodu w Wielkopolsce. Marcin W., który 29 marca zabił dwie osoby zadając im w sumie 55 ciosów nożem, zaczął odpowiadać na pytania prokuratury. Mężczyzna ma wymagać dodatkowych obserwacji psychiatrycznych.

Rok przed dokonaniem podwójnego zabójstwa Marcin W. opuścił zakład psychiatryczny w Pabianicach. Lekarze uznali wówczas, że jego stan zdrowia się poprawił, a leczenie może kontynuować na wolności.

Zasądzono mu obowiązkową terapię w MiędzychodzieOstatni raz pojawił się na niej prawie dwa miesiące przed zabójstwem - powiedział prok. Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

W poniedziałek doszło do kolejnego przesłuchania mężczyzny, który postanowił odpowiadać na pytania prokuratury. Wcześniej tylko przyznał się do winy. Teraz opisał też przebieg całego zdarzenia - przekazał Wawrzyniak.

Prokuratura twierdzi, że zarówno placówka w Międzychodzie, jak i sąd, który skierował mężczyznę na terapię, nie popełnili błędu w swojej pracy. Inaczej może być w przypadku zakładu psychiatrycznego w Pabianicach, skąd wypuszczono mężczyznę na wolność. Możliwe jest wszczęcie śledztwa w tej sprawie. Zająć nim mieliby się śledczy z Pabianic, którym prokuratura z Poznania przekazała już swoje ustalenia.

Tragedia w Międzychodzie

Marcin W. zabił pod koniec marca dwie osoby. Najpierw w Muchocinie strażacy gaszący pożar mieszkania znaleźli w środku ciało 22-letniego mężczyzny, grafika komputerowego pracującego w drukarni. Był on bratem dziewczyny, którą kilka lat temu miał nękać Marcin W.

Obrażenia na ciele 22-latka wskazywały, że jest on ofiarą zabójstwa. Sprawca prawdopodobnie podpalił mieszkanie, aby zatrzeć ślady. Według ustaleń funkcjonariuszy 24-latek zabrał samochód należący do ofiary i uciekł z miejsca przestępstwa.

Według śledczych, 24-letni Marcin W. miał potem zabić 45-letnią kobietę w jej mieszkaniu w Międzychodzie. Ofiara była kucharką w szkolnej stołówce. Była matką kolegi nękanej kilka lat temu dziewczyny.

Po dokonaniu obydwu zabójstw 24-latek porzucił skradziony samochód niedaleko Międzychodu i uciekł do lasu. Szukano go przez dobę. Wieczorem następnego dnia po dokonaniu morderstw sam zgłosił się do komendy w Międzychodzie.

Opracowanie: