Obywatele Ukrainy protestowali w niedzielę późnym popołudniem w centrum Poznania przeciwko wojnie i rosyjskiej agresji na ich ojczyznę. Zebrani wyrażali także swoje wsparcie dla walczących ukraińskich żołnierzy.

Zgromadzeni na poznańskim placu Adama Mickiewicza mieli ze sobą m.in. ukraińskie flagi, a także transparenty z napisami wyrażającymi sprzeciw wobec trwającej wojny.

"To nie jest tak, że po prostu wyjechaliśmy"

Przyszłam tu dzisiaj, żeby wspierać swój kraj, bo teraz, jak dużo ludzi przyjechało do Polski, chcemy pokazać, że nie zapominamy o tym, co się dzieje w Ukrainie - nawet jeżeli jesteśmy tutaj, gdzie jest bezpiecznie - powiedziała i Polskiemu Radiu Poznań Aleksandra z Zaporoża.

Dodała, że dzięki takim spotkaniom Ukraińcy chcą pokazać nie tylko swoim rodakom, ale i polskiej społeczności, że nieustannie pamiętają o tym, co się dzieje i wspierają żołnierzy walczących o ich kraj.

Wskazała też, że dzięki np. wolontariatowi, można także będąc w Polsce pomagać ukraińskiej armii, np. angażując się w akcję szycia siatek maskujących.

Chcemy pokazać, że ich wspieramy, że to nie jest tak, że po prostu wyjechaliśmy, tutaj siedzimy i nic nie robimy - też staramy się na swój sposób pomagać - każdy z nas - powiedziała.

Młoda kobieta powiedziała, że do Polski przyjechała 6 lat temu, studiuje na poznańskim uniwersytecie. Po wybuchu wojny w Ukrainie do kobiety przyjechała jej rodzina. Kobieta pytana, czy po przyjeździe do Polski jej rodzina poczuła tutaj wsparcie powiedziała, że "tak, wsparcie czuć - nie tylko od Ukraińców, którzy już tutaj byli, ale także od Polaków". Jak mówiła, kiedy jej rodzina przyjechała do Polski, Polacy pomagali im w znalezieniu mieszkania, pracy.

"Na nasze domy wciąż spadają rakiety"

W demonstracji wzięła udział także m.in. Iryna. Na plac Mickiewicza przyszła z dwojgiem małych dzieci. 

Jesteśmy tu, bo musimy pokazać, że mimo wakacji - to dla nas nie jest czas, żeby siedzieć na plaży. Jak moglibyśmy myśleć o wypoczynku, o "drinkach z palemką", kiedy na nasze domy wciąż spadają rakiety - powiedziała.

Dodała, że jej mąż po wybuchu wojny wstąpił do ukraińskiej armii. Jak mówi, "jakakolwiek wiadomość od niego jest dla nas małym cudem"

Dopiero kiedy to wszystko się skończy. pojedziemy całą rodziną. To teraz jedyne, co nas trzyma, co nam daje nadzieję. Wierzymy, że to wszystko się kiedyś skończy, że znów będziemy mogli być i żyć wszyscy razem, bezpiecznie - dodała.

W trakcie zgromadzenia około stu osób odśpiewano ukraiński hymn. Odczytano także m.in. wiersze ukraińskich poetów. W demonstracji wzięli udział także Polacy.