W Wojskach Obrony Terytorialnej odsetek pań, które zdecydowały się łączyć służbę z wychowaniem dzieci jest wysoki. W 4 Warmińsko-Mazurskiej Brygadzie Obrony Terytorialnej służy 27 % kobiet. Wiele z nich to właśnie mamy.

W szeregi 4 Warmińsko-Mazurskiej Brygady Obrony Terytorialnej wstąpiłam w 2018. Na pytanie kim chciałam zostać, kiedy byłam dzieckiem mówiłam, że piłkarzem, a później żołnierzem. Piłką nożną interesuję się nadal, ale czułam, że to służba Ojczyźnie jest mi pisana. Pod koniec 2018 dowiedziałam się o ciąży. Myślałam, że moje marzenia o byciu żołnierzem zostaną przerwane. Okazało się, że na czas ciąży i sześć miesięcy po porodzie będę tylko zawieszona w służbie. Po tym czasie oczywiście wróciłam - mówi kapral Iza Mieczkowska.

Pani Iza przyznaje, że po powrocie fizycznie odbiegała trochę od reszty, ale to była tylko kwestia czasu, żeby w pełni wrócić do sił. Nie poddałam się, nawet stwierdziłam, że chcę się rozwijać. Zgłosiłam się na kurs podoficerski SONDA i zostałam kapralem - dodaje Pani Iza.

Bycie terytorialsem w zgodzie z rodziną

Kobiety, które są mamami bardzo często decydują się na służbę w Wojskach Obrony Terytorialnej, ponieważ mogą pogodzić życie rodzinne i wychowanie swoich dzieci, ze służbą na rzecz Ojczyzny. Jest to dla nich bardzo ważne, bowiem nie muszą z niczego rezygnować. Będąc Terytorialsem nie muszę wybierać między rodziną, a służbą. 

W realizacji swoich pasji często pomagają bliscy. Mój mąż Dawid zostaje z Polą jak mam szkolenie rotacyjne lub jestem na służbie. Czasami zdarza się, że kiedy jestem na szkoleniu on ma swoje obowiązki. Wtedy do akcji wkracza babcia - instytucja niezastąpiona. Staramy się tak zorganizować czas żebyśmy oboje mogli się spełniać i rozwijać w tym co kochamy. Jestem wdzięczna, że mój mąż jest wyrozumiały pod tym względem i mogę na niego liczyć - mówi Pani kapral. 

Decyzja mam o służbie jest często dla nich naturalna. Wskazują wielokrotnie, że dzięki służbie uczą się jak ochronić swoich najbliższych, swoje dzieci.