W świecie ptaków widać i słychać już nadchodzącą jesień. W miastach milkną jerzyki, a z łąk i wsi znikają bociany. Mimo że masowy odlot bocianów jeszcze przed nami, pierwsze osobniki już zmierzają do ciepłych krajów.

Pierwsze ptaki już lecą na zimowiska, ale szczyt odlotów jeszcze przed nami. Bociany zbierają się w sejmiki, grupują w większe stada. Przed nami jeszcze czas, gdy młode znajdują się w gniazdach i one mogą z nami zostać nawet do września. W pierwszej kolejności odlatują starsze ptaki i te, które nie mają już tutaj nic do zrobienia, zakończyły lęgi. 

Bociany odlatują wtedy, gdy uznają, że sprzyja im pogoda. W tej chwili warunki są dobre, bo nie pada, ziemia się nagrzewa i tworzą się stępujące prądy powietrzne i ptaki mogą pokonać dzięki temu duże odległości. Bociany lecąc do ciepłych krajów potrafią zrobić sobie przerwę nawet na kilkanaście dni. Oczywiście ma to związek z pogorszeniem się pogody. W nocy bociany nie latają - mówi Sebastian Menderski, ornitolog z Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. 

Tegoroczne lęgi były różne w zależności od danego regionu. W niektórych miejscach było dużo zajętych gniazd, ale były też miejsca, gdzie nie było zbyt wielu par. Jeżeli chodzi o bocianią stolicę Polski, czyli Żywkowo - tam było daleko do rekordu. Ornitolodzy komentują, że lęgi były mniej udane niż rok, czy dwa lata temu.

Ptaki lecąc do Afryki pokonują nawet 10 tysięcy kilometrów. To są te ptaki, które dolatują do krańca Afryki. Ta wędrówka potrwa nawet dwa miesiące. Szybciej wracają do Polski, niż wylatują. Tutaj mają konkretny cel - rozpocząć lęgi. W drugą stronę, gdy tylko spotkają dobre warunki żerowiskowe, to potrafią się zatrzymać na dłużej - mówi Menderski.