"Pensja stoi, MZK stoi" - to jedno z haseł, które pojawiło się na manifestacji kierowców autobusów i motorniczych tramwajów w Bydgoszczy. Kilkuset pracowników Miejskich Zakładów Komunikacyjnych, ale też bydgoskich wodociągów, wzięło dziś udział w manifestacji przed siedzibą władz miasta.

W Bydgoszczy już dziesiąty dzień trwa strajk kierowców i motorniczych, nazywany też wprost przez pracowników buntem.

Reprezentujący protestujących od początku tego sporu Andrzej Arndt, działącz związkowy, tłumaczył przysłuchującym się mieszkańcom, dlaczego doszło do protestu, przepraszał ich też kilkukrotnie i wielokrotnie wywoływał w tej sprawie prezydenta miasta Rafała Bruskiego.

"Gdzie jesteś" - skandował tłum, który chwilę poźniej wznosił też hasło "żaden strajk nie jest nielegalny". Leganość protestu od początku kwestionują władze miasta.

Spodziewałem się, że zajmie to maksymalnie dwa dni, żeby prezydent coś zrobił - mówił dziennikarzowi RMF FM młody mieszkaniec miasta, który przysłuchiwał się przemowom. Zaznaczył też, że popiera protestujących.

Na końcu przemówiła niewidoma mieszkanka miasta. Jak mówiła, nie ma dla niej znaczenia, czyją winą jest protest, prosiła jedynie, by jak najszybciej został zakończony.

Opracowanie: