​Jest anomalia, będą kolejne badania. W czwartek specjaliści wrócą na skarpę kolejową na 65. kilometrze trasy kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha. To tam ma być ukryty złoty pociąg. Wybrane miejsce ponownie zostanie zbadane za pomocą sprzętu elektronicznego.

​Jest anomalia, będą kolejne badania. W czwartek specjaliści wrócą na skarpę kolejową na 65. kilometrze trasy kolejowej z Wrocławia do Wałbrzycha. To tam ma być ukryty złoty pociąg. Wybrane miejsce ponownie zostanie zbadane za pomocą sprzętu elektronicznego.
65. kilometr trasy kolejowej Wrocław-Wałbrzych /Aleksander Koźmiński /PAP

To pokłosie badań, które badacze współpracujący z odkrywcą przeprowadzili pod koniec czerwca. Wówczas teren zbadano za pomocą trzech metod. Po analizie specjaliści wskazali miejsce, w którym stwierdzono obecność podziemnej anomalii. To tam przeprowadzone zostaną ponowne badania. Chodzi o fragment skarpy, który znajduje się kilkanaście metrów od miejsca, gdzie rok temu prowadzone były wykopy.

Szukamy infrastruktury kolejowej. Szukamy pociągu, który tutaj wjechał. Jeżeli przyjeżdżali oficjele do Książa, do Wałbrzycha. Byli tutaj często. Ten skład nie mógł stać na torach. Musiał mieć albo krótki odcinek tunelu, który pełnił rolę schronu, albo był tunel, do którego ten pociąg wjeżdżał - mówi Piotr Koper, poszukiwacz legendarnego składu.

Odkrywca twierdzi, że mowa o pociągu pancernym, który pod koniec II wojny światowej miał wyjechać z Wrocławia. Nie wiadomo co mogłoby się znajdować wewnątrz składu. Niewykluczone, że mogły by być to kosztowności, które Niemcy chcieli ukryć lub broń.

Na przełomie czerwca i lipca skarpa została zbadana za pomocą trzech metod. Rok temu jej fragment został przekopany do głębokości sześciu metrów. Wówczas śladów tunelu, torów czy pociągu nie znaleziono. Koprt jest jednak przekonany, że podziemna infrastruktura znajduje się głębiej i ze względu na budowę terenu nie udało się do niej dotrzeć.

Poszukiwacz wraz z zespołem chce raz na zawsze wyjaśnić historię składu, który miał zniknąć w tej okolicy. Badania finansuje Piotr Koper, który przyznaje, że gdyby nie wsparcie przyjaciół i przede wszystkim rodziny, to nigdy nie udało by mu się dojść tak daleko w wyjaśnieniu tej tajemnicy.

(az)